Biznes po polsku

Jak grudzień to święta, jak święta to prezenty. Ale nie dla wszystkich, bo w Polsce uprawia się cebulowy biznes.

Oto mamy bowiem duże miasto i popularną sieciówkę z odzieżą. Dwa sklepy w dwóch różnych galeriach handlowych, pracownicy obydwu do wczoraj jeszcze nie wiedzieli, że za tydzień jedna z tych ekip straci pracę z powodu zamknięcia jednego ze sklepów. Do wczoraj, bo wczoraj dowiedziała się o tym ekipa, która pracę zachowa. To czy ci, którzy stracą pracę się już dowiedzieli nie mam pewności. Mam pewność, że za tydzień zamiast prezentów będą szukać ofert. Dodam tylko, że góra wiedziała o tym przynajmniej od miesiąca. Miło wiedzieć wcześniej, prawda?

Bo widzicie, w cebulowym biznesie ludzi nie trzeba szanować. Co tam dżunior egzekiutiw menadżera obchodzą ludzie, jak mu się tabelki w excelu nie zgadzają. A ten senior menadżer grozi, że jak się nie zaczną zgadzać to premii nie będzie, bo na niego prezes drze japę. Ja tam jestem małym żuczkiem, nie znam się zupełnie, nie mam ani wykształcenia ani tym bardziej doświadczenia, ale jestem ciekawy czy tym na górze, w tych wielkich molochach, przechodzi przez myśl coś innego niż jak największe liczby na kontach. Czy ma dla nich znaczenie coś jeszcze?

I na tym właściwie zakończę, bo śpieszę się na pociąg, ale marzy mi się, żebyście Wy, w większości młodzi czytelnicy, za 10-15 lat gdy już będziecie na tych szczeblach kariery, zadawali sobie takie pytania. Bo wiecie, tę samą sprawę można rozegrać na wiele sposobów a szacunek do ludzi nie jest specjalnym wysiłkiem ani kolejnym wydatkiem w tabeli.

Foto: Stuck in Customs