Sprawa Legii to nie przypadek

Osoby mówiące o drobnej pomyłce czy zwykłym przypadku są w błędzie.

Muszę rozczarować wszystkich zwolenników teorii spiskowych, bo tutaj takiej nie znajdziecie. Pokuszę się natomiast o teorię dziejową doskonale tłumaczącą, dlaczego Legia Warszawa została ukarana w taki a nie inny sposób. Nie ma racji ten, kto mówi, że klub wtopił przez głupią i nic nie znaczącą pomyłkę.

Nie ma to nic wspólnego z samym klubem. Ba, nie ma to nic wspólnego ze sportem, problem jest bowiem głębszy i wynika z naszych cech narodowych. Mamy bowiem w głębokim poważaniu wszelkie regulaminy i procedury. Legia miała złożyć odpowiednie dokumenty i nie złożyła, bo ktoś nie doczytał regulaminu, a nawet jak doczytał to pomyślał, że to się przecież jakoś załatwi. Tak się w klubach sportowych wiele rzeczy załatwia, np. do niedawna zespoły nie zatrudniały skautów a graczy zatrudniano jedynie (jeśli w ogóle) na podstawie materiałów filmowych. Jakoś to załatwiano i jakoś to się kręciło.

Ale to nie tylko piłka nożna i sport są świadkami takich wydarzeń. W Smoleńsku też zamiast stosować się do regulamin, procedur i wytycznych, spróbowano zrobić po swojemu. Skończyło się tragicznie. Ostatnio czytałem o smutnym przypadku dziewczyny, która harowała na polu i doszło do tragedii, bo zamiast widłami popchnąć prasę, która się zacięła, zrobiła to nogą. Prasa ją wciągnęła a dziewczyna nie żyje. W Portugalii zginęła dwójka turystów, bo spadli z klifu, prawdopodobnie przechodząc za ogrodzenie. We wszystkich tych przypadkach wystarczyłoby stosować się do zasad, regulaminów i procedur. Ale u nas robi się to na wicie, rozumicie. Codziennie tysiące ludzi przechodzi na czerwonym świetle, jedzie 70 zamiast 50 na godzinę a podanie o urlop dziekański składa dzień po terminie, no bo wie pani, jakoś tak wyszło.

No i jakoś tak wychodzi.

Ale zupełnie nie przypadkowo.

photo credit: drpavloff via photopin cc