5 mitów na temat rzucania palenia

Pięć mitów, które mają w sobie tyle prawdy ile jest polskich drużyn w piłkarskiej Lidze Mistrzów.

Rzucając dawno temu palenie nasłuchałem się po drodze wielu rzeczy, które zwykle mówili różni ludzie tylko po to, by usprawiedliwić się z trwania w nałogu. To zwykle takie błędne koło, bo z jednej strony chcieliby rzucić, ale z drugiej, no właśnie, nic w tym kierunku nie robią, bo nie. Wspominają coś tam, że niby wcale nie chcą rzucić, ale proszę was, nie oszukujmy się, nikt nie chce wydawać setek złotych miesięcznie tylko po to by śmierdzieć i mieć krótsze życie i bardziej uciążliwą śmierć. Każdy palacz wolałby nie palić, zwłaszcza jeśli nie kosztowałoby go to wysiłku potrzebnego do rzucenia palenia.

No, w każdym razie oszukują siebie i innych mówiąc na przykład…

…bo tej kasy jak się rzuci palenie wcale nie widać.

Znacie te wyliczenia, prawda? Po roku świetny komputer, po dwóch samochód a po 10 latach mieszkanie. Te argumenty mają w teorii przekonać palaczy, że warto rzucić. Nie znam nikogo, kto by rzucił, bo można za te pieniądze sobie kupić coś lepszego, ale prawda jest taka, że gdy się już rzuci palenie, to pieniądz w kieszeni czuć. Zanim rzuciłem, potrafiłem spalić paczkę dziennie, choć zwykle było tego trochę mniej. Załapałem się jeszcze na ceny powyżej 10 złotych, więc można sobie łatwo policzyć ile tej kasy zostaje. Ale najbardziej to czułem, mogąc iść na imprezę/spotkanie w plenerze mając jedynie dychę w kieszeni. Z dyszką było mnie stać na trzy piwka a to już dobry wstęp do czegoś grubszego, albo dość paliwa do dłuższych i poważniejszych rozmów. Dzisiaj palacz z dyszką to nawet z domu wstydzi się wyjść, bo nie kupi za to fajek.

…bo jak się rzuca to się tyje.

Argument poruszany przede wszystkim przez kobiety. Akurat ten mit nie wziął się znikąd, ale jest w nim tylko odrobina prawdy. Palenie powoduje utratę apetytu a uczucie głodu nikotynowego jest zbliżone do zwykłego głodu. Odstawiając papierosy bardzo łatwo pomylić te dwie rzeczy i nikotynę zastąpić jedzeniem. Rzecz w tym, że to nie jest bezpośrednie przełożenie nie palisz = tyjesz. To od Ciebie zależy, czy będziesz sięgać po jedzenie zamiast fajek. I nawet jeśli już po coś sięgniesz, to równie dobrze może to być marchewka a nie kolejny kawałek pizzy, prawda?

…rzucę gdy będę musiał.

Jedno z najczęściej powtarzanych kłamstw. Nie widzę potrzeby rzucania palenia, jak będę musiał do rzucę. Zwykle dzieje się tak, że jak musisz rzucić, to już jest za późno i niewiele to pomoże. Oczywiście miło jest myśleć, że to my decydujemy o tym czy i kiedy palimy a nie nasz nałóg, dlatego stosujemy starą śpiewkę z dzieciństwa pokazałbym ci ale mi się nie chce.

…palę, bo na palarniach zawsze poznaje się najwięcej ludzi.

Jasne, podczas przerwy na fajeczkę zawsze się z kimś gada, zawsze kogoś się poznaje i w ogóle to jest wypas, bo to takie wydarzenie towarzyskie. Rzecz w tym, że wcale nie trzeba palić, żeby w tym wydarzeniu brać udział. Miałem kumpla w liceum, który na każdej przerwie wychodził z nami na fajkę, ale sam nie palił. Zresztą, sam teraz wychodzę często razem z palaczami na zewnątrz i rozmawiam z nimi nie paląc. Nie ma z tym żadnego problemu a przynajmniej nie mam przymusu wychodzenia teraz, jesienią i zimą.

…zapalę tylko jednego i na tym koniec.

Zdecydowałeś się już rzucić, mija właśnie pierwsza godzina od podjęcia decyzji i już chce ci się jarać jakbyś nie palił od miesięcy. I tak sobie myślisz, a machnę sobie jednego, co mi tam, to tylko jeden, mi ulży a i tak nie zapalę kolejnych 19 z paczki, więc będę na plus. Odpalasz go, zaciągasz się, a trzy godziny później kupujesz nową paczkę, bo w sumie to rzucanie to był głupi pomysł. I cały misterny plan w pizdu.

photo credit: Jonathan Kos-Read via photopin cc