5 porad zanim do mnie napiszesz

Dla wszystkich osób, które zamierzają do mnie napisać.

Wysyłacie mi ostatnio sporo wiadomości i czasami mam trudności z odpisywaniem. Wiele z tych trudności dałoby się uniknąć, gdybyście wszystkie trzymały się kilku podstawowych i, wydawałoby się, oczywistych reguł. Oto one:

#1

Żaden ze mnie pan. Po takich panach jak ja to mój pradziadek na konia wsiadał. A tak na serio, jeśli prosisz mnie o przysługę (a moja rada taką przysługą jest) to sprawianie, że poczuję się starszy niż jestem na pewno nie sprawi, że poczuję się lepiej. Poza tym, po co ten formalizm na siłę? Jestem kel, albo Bartek, jak komu wygodnie. Zwróć nawet uwagę, że gdy sam piszę swoją ksywkę, to nie nie używam dużej litery na początku i ty też spokojnie nie musisz – ładniej wtedy wizualnie wygląda moja ksywka. Wiem, takie zboczenie.

#2

Ja wiem, że jakby się uprzeć to mój blog jest stroną internetową, ale gdy piszesz o nim per strona internetowa to tak jakbyś traktowała mnie jak jakiś portal w stylu Pudelek. Smutno mi się wtedy robi i mam ochotę na lody z popcornem.

#3

Jednym z najbardziej wkurzających typów wiadomości to ten, w którym piszesz do mnie kolejną wiadomość, nawiązujesz w niej do tych poprzednich, ale nie dołączasz ich treści w swoim mailu. A ja muszę później tracić kilkanaście minut na to, by znaleźć to o czym pisałaś. Znów – chcesz mojej przysługi, to zrób wszystko by mi się łatwiej ją wykonywało i dołączaj poprzednie wiadomości.

#4

Wasze historie są zwykle ciekawe i fascynujące a każdy niuans może mieć znaczenie, nic więc dziwnego, że wiadomości od was są często dość długie. To nic złego, pod warunkiem, że w choć podstawowy sposób redagujecie swój tekst. Naprawdę, czytając zbity blok tekstu, bez znaków interpunkcyjnych, bez akapitów to droga przez mękę. Na takie wiadomości po prostu nie chce mi się odpisywać – nikt mi w końcu za to nie płaci. Weź wciśnij ten enter kilka razy, rozdziel tekst tak, by dało się go przeczytać, by można go było brać po akapicie, stosuj przecinki i kropki i zanim go wyślesz przeczytaj, choć dwa razy. Im trudniej mi was przeczytać tym trudniej zrozumieć. A jak was nie zrozumiem, to nie doradzę.

#5

Nie jestem cudotwórcą. Nie sprawię, że on nagle zacznie ciebie chcieć, nie powiem ci, czy opłaca się do niego zagadywać, nie wiem, czy warto się o niego starać. Bardzo wiele z was pisze, jakby chciała wygrać dwadzieścia baniek w totka, ale boi się zaryzykować utratę trzech złotych. To tak nie działa.

Nie mam nic przeciwko pomaganiu wam w mailach, ale naprawdę przydałoby się, żeby wiele z was wzięło sobie do serca powyższe punkty. Dzięki temu przestanę zaprzątać sobie głowę technikaliami a będę mógł skupić się na meritum i jakoś wam pomóc – a przecież o to chodzi.