Jako wielki fan internetu ze sporym rozbawieniem obserwuję tendencję do najeżdżania na internetowych twórców. Wygląda na to, że prasa i telewizja trzęsą portkami na widok internetu.
Trochę mnie zainspirowała Segritta, przypominając mi w swoim tekście, że przecież mi też się wydaje, że te media tych blogerów to się boją.
Tak szczerze mówiąc to nie dziwię się, że drżą. Też bym się bał. Bo prędzej czy później wszystko sprowadzi się do internetu. Jak kiedyś szokujące było przejście z jednego kanału telewizji na setki dostępne dzisiaj, tak dzisiaj i jutro szokujące będzie przejście z tych setek do milionów. Milionów, bo każdy może założyć sobie kanał i nadawać.
Ludzi starych mediów podzieliłbym na dwie kategorie – tych, którzy się przystosowują i tych którzy stają okoniem. Przystosował się na przykład taki Mariusz Max Kolonko. Abstrahując od poglądów i samej treści, żaden twórca nie może przejść obojętnie obok jego kanału, bo niewątpliwie odniósł sukces. Miał nazwisko, miał dziennikarski warsztat i nie bał się wejść do internetu. Nic tylko pogratulować.
Po drugiej stronie barykady są ci, którzy na internetowych twórcach chcą się wyżyć. I właśnie oni powodują we mnie rozbawienie, jakbym patrzył na małe dziecko usiłujące ukarać złośliwy stolik, który wyrządził mu krzywdę znajdując się zupełnie niespodziewanie na jego drodze.
Pierwsze takie myśli o tym, że tradycyjne media jednak trochę trzęsą tymi portkami miałem po odcinku Kuby Wojewódzkiego z Maffashion w roli głównej. Czytając relacje z tego programu odniosłem wrażenie, że nie tylko prasa i telewizja boją się blogerów i vlogerów, ale również portale internetowe mają strach w oczach. Główną informacją o tym programie było właśnie fakt, że blogerka została zjedzona przez Wojewódzkiego. Komentarze pod artykułami były takie, jak można było się spodziewać. Nie przymierzając dwa losowe komentarze z jakiegoś portalu:
znani blogerzy z pisania o niczym… witajcie w Polsce…
i dalej:
blogerzy mają się za niewiadomo co… (…)
Zwróćcie uwagę, że tak naprawdę nie mówiono o Maffashion która została zjedzona, tylko o BLOGERCE, która została zjedzona. Niby drobnostka, ale zaraz zobaczymy, że nie koniecznie.
Drugim takim punktem zapalnym była sytuacja Andrzeja Tucholskiego, gdy nazwa jego bloga została pożyczona dla programu pewnego radia. Andrzej napisał na swoim blogu notkę i wszystko by się skończyło, gdyby nie portal NaTemat i artykuł o sytuacji, który przedstawił, przynajmniej w moim odczuciu, Andrzeja właśnie jako dąsającego się na wszystko blogera. Komentarze oczywiście przewidywalne:
O jejku. Kolejny obrażony bloger.
albo klasyk:
Kolejny znany bloger, którego nikt nie zna
I znów, w samym tekście artykułowano metkę bloger, przez co nie dziwię się ludziom niezainteresowanym, takim a nie innym zdaniem o blogerach i blogosferze. Mediom tradycyjnym, takim jak telewizja, prasa czy radio ale także portalom internetowym na rękę jest takie postrzeganie niezależnych twórców. Nasze media są poważne, nie to co te dzieciaki za klawiaturami.
I tak dochodzimy do nagrania jak “Filip Chajzer demaskuje głupotę świata mody“. Tu wprawdzie nie ma blogera w tytule, pojawia się on natomiast w prawie każdym komentarzu dotyczącym tego filmiku. Ot, nie przymierzając znów artykuł NaTemat. I czytamy wywiad, z wcale-nie-tendencyjnymi pytaniami:
Aspirujący blogerzy, a takich widzieliśmy na filmie Filipa Chajzera z “Dzień dobry TVN”, naprawdę nie znają podstaw tego, czym chcą się zajmować?
światowi mody też się dostało:
A może to tak, że w środowisku modowym po prostu wstyd przyznać się do tego, że czegoś się nie wie. Podobne filmy robiono już za oceanem – efekt identyczny.
I znów komentarze pod tekstem:
Uważam, że te wszystkie blogerki i inni jutuberzy to sztuczne twory ostatnich lat, które znikną gdy tylko ludzie sobie uświadomią, że ich działalność jest nam potrzebna jak rybie ręcznik.
i:
Cała blogosfera (od tych ledwie znanych po zapraszane na ścianki blogobrytki) to sztuczny i pompowany twór. Sprzedajność zabiła ich wiarygodność od początku do końca.
To, że ludzie uogólniają przykład kilku stremowanych, nikomu tak naprawdę nieznanych osób i rzutują ich stan wiedzy na całą blogosferę to jedno, ale że część blogerów również podążyła tym tropem? Swój komentarz napisał o tym Kominek i zgadzam się z nim w pełni. Ten filmik mógłby być początkiem serii “Z kamerą wśród blogerów”. To nic, że nikt tych ludzi w materiale nie zna. To nic, że wypowiedzi mogły być wyrwane z kontekstu. Metkujemy!
Wydaje mi się, że media świadomie przyklejają te łatki twórcom. Bycie blogerem zaczyna oznaczać bycie kapryśnym dzieciakiem. Jesteś vlogerem? Na pewno robisz z siebie idiotę w sieci. Polecasz jakiś produkt? Na pewno się sprzedałeś. Cała blogosfera się sprzedała.
I normalnie pewnie bym się martwił tym, że zarówno media jak i zwykli odbiorcy tak widzą blogerów, vlogerów i internetowych twórców w ogóle, ale fakty są po stronie tych kapryśnych dzieciaków robiących z siebie idiotów w sieci. Ludzie do nas wchodzą, czytają, komentują. Podoba się im to co robimy. Andrzej z jestKulturą 4 września przekroczył granicę 10 000 fanów na fejsie, dziś, nieco ponad miesiąc później ma już 500 osób więcej. Mi też rośnie i na fejsie i w statystykach odwiedzin, chociaż naturalnie w innej skali. Podejrzewam, że nawet najbardziej hejtowanemu w blogosferze Kominkowi rośnie. Czyli jednak ktoś czyta. Czyli jednak jakoś to powoli idzie do przodu. Powszechnie znane są przypadki blogów, które rozwinęły się w portale. Jest progres.
Dlatego właśnie nie dziwię się mediom, że się boją. Nie dziwię się ale i się śmieję, bo wiem, że to na nic. Przyklejajcie łatki ile chcecie. Nagrajcie jeszcze tysiąc takich materiałów obnażających brak wiedzy i wmawiajcie ludziom, że to właśnie blogosfera, że tak wyglądają twórcy. Pośmiejemy się razem. A potem, gdy telewizja i wielkie portale przegrają wojnę z kreatywnością internetowych twórców powspominamy miło, z łezką w oku. Szkoda tylko, że sami, bez was.