Co z tymi gejami?

 

Amerykański, konserwatywny senator, ogłosił publicznie, że zmienia poglądy na temat małżeństw homoseksualistów. Rzecz jasna, nie sam z siebie. Pomógł mu syn, który jest gejem.

Chodzi o senatora Roba Portmana i jego ostatnie wyznanie. W gruncie rzeczy sama zmiana jest wg mnie czymś pozytywnym, w końcu tylko krowa nie zmienia poglądów, jednak jest w tym coś zastanawiającego.

Jakoś tak się dziwnie dzieje, że bardzo często ci, którzy głoszą bardzo radykalne poglądy, gdy tylko sytuacja (w tym wypadku rodzinna) się zmieni, zmieniają swoje podejście. Bardzo dobrze, że pan Portman miał odwagę przyznać, że zmienił poglądy, jestem jednak pewien, że wcześniej nie raz zagłosował za ustawami utrudniającymi życie homoseksualistom.

W Polsce ostatnio toczy się dyskusja o związkach partnerskich. Prawica, jak zwykle radykalnie podchodząc do tematu neguje wszystko co gejowskie. Poglądy każdy może mieć jakie chce, przecież nie mam monopolu na prawdę, ale zastanawia mnie, przeciwko czemu ci ludzie tak naprawdę są? Jakie szkody przynosi taka ustawa o związkach partnerskich zwykłym związkom? Jeśli żadnych, to dlaczego nie ułatwić innym życia? Dla mnie to taka zawiść, żeby Kowalskiemu nie było czasem lepiej niż mi. Żeby jeździł nie lepszym samochodem ode mnie i miał nie większą hacjendę.

Wałęsa coś tam mówił, że niby mniejszość nie może narzucać swojego zdania większości, że nie mogą włazić większości na głowę. A gdzie tu jest jakieś narzucanie? Czy ktoś Wałęsie każe wchodzić w związki z innymi mężczyznami? Czy w ustawie jest powiedziane, że każdy heteroseksualny ma wchodzić w związki partnerskie albo wcale? Nie. Gdzie on tam więc widzi narzucanie?

Jeśli zgodzimy się na związki partnerskie, to potem będziemy musieli przyzwolić na adopcję dzieci przez pary homoseksualne.

To jest jeden z moich ulubionych argumentów. Ulubionych, bo tak bezmyślnych, że aż głowa boli. Po pierwsze, żaden z projektów ustaw o związkach partnerskich nic nie mówił o adopcji dzieci, więc argument jest inwalidą.

Po drugie, z tego co zrozumiałem, strach przed adopcją przez pary homoseksualne wynika z faktu, że heterycy podejrzewają homosiów o indoktrynację biednych dzieciaków, które nie dostaną porządnego wzorca rodziny i wyrosną na kolejnych homosiów. Oczywiście wszystkie pary heteroseksualne mają potomstwo heteroseksualne a homoseksualizmem zarażamy się od motyli. No i naturalnie, wszystkie związki hetero są wzorcowymi modelami rodziny, nie ma rozwodów, agresji i innych patologii.

Po trzecie, dla dzieci z domu dziecka jest oczywiście lepszy absolutny brak rodziców (i miłości od nich) niż miłość od dwóch mężczyzn, czy tam kobiet. Lepszy brak miłości niż miłość tylko od jednej płci. Tako rzecze pismo.

Jeśli wam jakieś zmiany nie przynoszą wymiernych strat, ani nie utrudniają wam życia, to po co w ogóle się na ich temat wypowiadacie? To właśnie ci najradykalniejsi chcą narzucić pewnej mniejszości swoje zdanie, swoją wizję świata, małżeństwa zwykłe albo wcale. Oni w ogóle nie powinni zabierać głosu w tej dyskusji a głosować powinni ci, których ewentualne zmiany dotyczą.

Nikt wam być gejem czy lesbijką, ani tym bardziej wchodzić w partnerskie związki  nie każe. Chcesz, to się zwyczajnie ożeń czy tam wyjdź za mąż. Żyj po swojemu, ale pozwól żyć też innym. Twoje poglądy nie zmienią faktu, że część ludzi jest homoseksualna i im szybciej to zaakceptujesz, tym lepiej dla wszystkich.

Z drugiej strony, czego ja się spodziewam po kraju, w którym ludzie nie rozumieją procentów, egzaminy na prawo jazdy oblewają zawsze z winy egzaminatorów i dużo lepiej od lekarza wiedzą, jaki lek im przepisać. Wszyscy znają się na wszystkim, a już najwięksi specjaliści są od sposobu na życie. Zwłaszcza cudze życie.

photo credit: Assassin de la police via photopin cc