Jeśli zdarzyło ci się to robić, to nie zasługujesz na nic więcej niż fajtłapę w łóżku i orgazm tylko przy okazji ręcznych robótek. Jeśli to robisz, to wiedz, że nic się nie zmieni i dalej będziesz niezaspokojona. I całkowicie sobie na to zasługujesz.
Podobno kobiety potrafią udawać orgazm, a faceci potrafią udawać związek. Nie wiem na ile to drugie jest prawdą, wiem natomiast, że jesteś kompletną idiotką, jeśli robisz to pierwsze.
Przeraża mnie bezkresna głupota tępych dzid, które to robią. Nie potrafię wymyślić choćby jednego racjonalnego powodu, dla którego mogłabyś udawać orgazm. Po co to robić? Żeby nie zranić ukochanego? A nie przyszło ci do głowy, głupia istotko, że on i tak się w końcu dowie, że jest do dupy? Pomyśl, jak on się poczuje wtedy, gdy dowie się, że przez tak długi czas go okłamywałaś. Ja na jego miejscu wyciąłbym ci łechtaczkę za karę.
A może udajesz dlatego, że już ci się dłużej nie chce? W takim razie po co w ogóle uprawiasz z nim seks tego wieczora/poranka/etc.? Żeby było mu miło i żebyś nie wyszła na oziębłą? To może od razu zgodzisz się na wszystkie jego propozycje? Bo przecież nie chcesz wypaść źle w jego oczach. Pal sześć twoje pragnienia.
(…) to nie moja wina, że orgazm mam rzadko :P Nie wiem dlaczego tak jest, a zapewniam Cię że mojego faceta bardzo kocham i nie chcę żeby myślał, że to jego wina. Zwłaszcza, że naprawdę mi z nim cudownie nawet bez tego orgazmu
No masz, to nie jest twoja wina, nie jest jego wina, to pewnie wina Tuska, że nie masz orgazmu. Więc go udajesz, żeby facet nie myślał, że robi coś źle. I nie przyszło ci do głowy, że może jednak robi coś źle, skoro tego orgazmu nie ma? Nie przyszło ci do głowy, że skoro on myśli, że wszystko jest super, to znaczy, że nic nie musi zmieniać i jest dobrze jak jest? Skoro jest ci cudownie nawet bez orgazmu, to po kiego grzyba go dodatkowo udajesz?
Jeszcze pół biedy, jak oszukujecie swoich stałych partnerów, z którymi jesteście od dziesięciu lat i będziecie przez następne czterdzieści, bo wtedy cierpicie najwyżej same. Gorzej, jak okłamujecie świeżaków, których potem rzucacie. A taki świeżak, przeświadczony, że przecież jest mistrzem patelni, dalej chałturzy, tylko z innymi. A wasze koleżanki cierpią.
Oczywiście, nie zachęcam was do mówienia mu “jesteś do niczego” jeszcze w trakcie waszych harców, ale weź biedakowi podpowiedz, naprowadź. Skąd on może wiedzieć, gdzie jest twój magiczny guziczek, skoro twoje koleżanki powiedziały mu, że dobrze robi, szukając go pod kolanem. A skoro robisz wciąż to samo, to dlaczego oczekujesz, że efekty będą inne? Nie będą, dopóki będziesz go oszukiwać.
A jeśli dalej będziesz udawać orgazmy, to życzę ci sto lat. Bez orgazmów.
P.S. Rzuć okiem też tutaj.
photo credit: germeister via photopin cc