Jak być pogodoodpornym?

 

Straszne rzeczy dzieją się za oknem. Aż żal patrzeć. Moglibyśmy coś razem uradzić, żeby Polska leżała dużo bliżej równika.

Stało się. Nadchodzi najbardziej znienawidzony przeze mnie okres roku. Już teraz wieczory lepiej jest spędzać w domu niż na świeżym powietrzu. Zimno, ciemno, nieprzyjemnie. A jak jeszcze spadnie deszcz to już w ogóle klękajcie narody.

I może nie byłoby to aż tak złe, bo przecież to tylko pogoda i mam co robić w domu, ale właśnie wtedy dopada mnie jesienno-zimowy dołek. Raz, że nie ma mocy by zebrać się do roboty a dwa, że nawet jak już się uda coś tam z siebie wykrzesać, to zupełnie bez entuzjazmu i w ogóle jakoś tak do dupy.

Rano człowiek wstaje i się czuje jakby wcale nie spał. A już w ogóle najgorzej, to jest wstawać przed wschodem słońca. No nie ma opcji, żeby potem taki dzień był pomyślny.

Zima jest już lepsza, bo nie ma tego wszechobecnego deszczu no i jest jednak trochę romantyczniej na dworze, ale wciąż brakuje światła. Człowiek jest tylko nieco bardziej zaawansowaną formą życia i nadal potrzebuje światła niczym kwiatki. I może nie do fotosyntezy, ale choćby do podładowania energii.

Jesień do dla mnie przykry okres, w którym zdecydowanie nie potrafię się odnaleźć. Plan na przyszłość jest taki, że jak już będę tym najbardziej znanym i najpopularniejszym blogerem w naszym kraju i będzie mnie na to stać, to ten okres będę spędzał gdzieś w okolicach Barcelony, ewentualnie Oviedo. Nie mam natomiast zupełnie pomysłów na dziś. Co zrobić, żeby niczym Gene Kelly, śpiewać radośnie na deszczu? Jak przetrwać te kilka paskudnych miesięcy? Co robić, żeby mieć siły? Pomożecie? Tylko bez Zubilewicza proszę.

Źródło zdjęcia: 1