Bo kibola to trzeba szanować. I jego prawa i jego wolność. Kibolowi zrobić nic nie wolno.
Staram się unikać tematów stricte politycznych na Męskim Pisaniu, bo nie chce by tu się wdarły jakieś partyjne podziały. Polityki dość jest w życiu codziennym i nie potrzeba jej dodatkowo eksponować. Nie mniej nie mogę nie zauważyć pewnych działań politycznych, które zaczynają zbierać swoje przykre żniwa.
Być kibolem – dziś najwyraźniej brzmi dumnie. Dlaczego? Ano dlatego, że co chwilę kibole dają o sobie znać. A to na meczu czwartej ligi jakieś zamieszki, a to nad morzem jakaś grupa pokazuje swoją gościnność meksykanom. Jeszcze wcześniej znów odpalano race albo obrażano Litwinów kretyńskim transparentem. Innymi słowy – kibole w swoim żywiole.
Nie mam nic przeciwko kibicom. Nie mam nic przeciwko krzyczeniu nawet najbardziej obraźliwych haseł na stadionach. W końcu to stadion a nie teatr, nie potrzeba wysokiej kultury. Jednak coraz bardziej wydaje mi się, że te środowiska zaczynają się panoszyć. A to przerwano wykład, a to wywołano międzynarodowy incydent. A to gdzieś tam ganiają się kibole z maczetami. Powiedziałbym, że dziki zachód, ale jednak wschód i chyba dzikszy niż na westernach.
A najgorsza w tym wszystkim jest bezkarność, bo spróbuj tu człowieku zabronić wnoszenia takich transparentów, to zaraz głosy oburzenia, że zamach na wolność słowa i wolność w ogóle. Zastanawiają mnie też te wyroki, które niby mają odstraszać a jednak buractwa jakby nie ubywa. A może by tak zamiast zawiasów zacząć wlepiać prace społeczne? Na pewno trzeba wybudować jakąś drogę w okolicy, albo posprzątać kilka ulic. A i zimą byłoby komu odśnieżać ulice. Może to by nie odstraszało jakoś bardziej niż obecnie przed takimi występkami, ale przynajmniej jakaś korzyść by była.
Ponadto, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wszystkiemu winne jest powszechne przyzwolenie, zwłaszcza te polityczne, udzielone głównie przez jedno środowisko polityczne. Bo wcześniej była mowa o złych kibolach, a teraz mamy do czynienia z prześladowaną grupą wyborców. Szkoda tylko, że ci wyborcy sami zabierają innym te wolności, których sami żądają. No ale cóż, kibola trzeba szanować, bo mimo mojej siły argumentów nie dam rady z argumentem siły. Niech więc będzie moja strata, jakoś przeżyję. Chyba. Oby.