Kiedyś opuszczę Polskę

 

Nie mogę mieć nadziei, że nasz kraj się zmieni. Wiem, że to mało patriotyczne, ba, nawet zdradzieckie, ale niestety nie mogę tu tkwić przez całe życie.

Lubię mój kraj, naprawdę. Polska to świetne miejsce, bo gdy się tu żyje to człowiek nabiera dystansu do wszystkiego. Przynajmniej ja nabieram. Bo wiecie, można się pieklić na te wszystkie absurdy, których doświadczamy każdego dnia, można się nimi denerwować, ale w gruncie rzeczy nie mamy na nie wielkiego wpływu. Nie cofniemy kijem Wisły.

Lubię ludzi w moim kraju. To przecież stąd pochodzą wszyscy moi przyjaciele, stąd pochodzi moja rodzina i gdybym napisał, że naród fajny, ale ludzie kurwy, to bym skrzywdził moich bliskich. Moi ludzie są zajebiści. Nigdzie nie ma lepszych.

Nawet do naszych polityków nic nie mam i specjalnie nic nie jestem w stanie im zarzucić. Że kradną? Wszędzie kradną. Że dbają głównie o swoje interesy? A gdzie tak nie robią? Możemy sobie psioczyć na kolejne rządy, niezależnie od partii, ale tylko ślepy nie zauważy zmian w naszym kraju na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza. Tak, idziemy do przodu. A że trochę wolniej niż byśmy mogli? A że ktoś się niesprawiedliwie dorobił przy okazji? Shit happens. Wszędzie.

Tak naprawdę to, co mi u nas przeszkadza to nie ludzie, nie nastawienie, nie politycy czy zacofanie. Prawdziwą przeszkodą w życiu w naszym kochanym kraju jest dla mnie pogoda.

Tak, pogoda.

Kocham wiosnę i kocham lato. To najpiękniejsze pory roku i gdyby w Polsce były tylko te dwie, to nigdy bym stąd nie wyjechał na dłużej niż tydzień. Byłbym jeszcze szczęśliwszy niż jestem w swoim życiu, gdybym tylko mógł w Listopadzie chodzić w krótkich spodenkach bez obawy, że odmrożę sobie jajka.

Taką jesień zniosę.

Taką jesień zniosę.

Byłbym w stanie znieść nawet słynną “Złotą Jesień”, gdyby tylko taką pozostawała przez cały czas i gdybym temperatury wtedy były w miarę przyzwoite. Ci, co uważnie czytają moje teksty wiedzą jak reaguję na pogorszenie się pogody, ale naprawdę dałbym radę złotej jesieni. Ale teraz? Widzieliście co się dzieje za oknem? Widzieliście te niedookreślenie pogodowe? Na ulicach nie ma już kolorów. Jest syf, deszcz i psie kupy. Niecierpliwie czekam na zimę, którą choć lubię, to jednak wolę gdy trwa miesiąc, góra dwa, zamiast pół roku. No ale to zawsze jakiś dodatkowy, niektórzy nawet powiedzą romantyczny aspekt.

Wyemigruję gdzieś w okolice równika a wracał będę na Grudzień, żeby jednak raz w roku doświadczyć śniegu. Taki jest plan. A mojej ojczyźnie ślubuję, że kiedyś na pewno ją opuszczę. Przykro mi, ale ten związek nie ma przyszłości. No chyba, że globalne ocieplenie to nie mrzonki, wtedy może się jakoś dogadamy.