Przejmowanie inicjatywy to nie to samo co podawanie się na tacy.
Przez wiele dni dostaje od was nie więcej niż 1-2 wiadomości dziennie, czasami nie przychodzi żadna i nagle, ni stąd ni zowąd, w jeden dzień dostaje ich ponad dziesięć. Poumawiałyście się, czy jak? To jakiś spisek. Tak czy inaczej, pomyślałem sobie, że niektóre z waszych maili będę publikował, z zachowaniem anonimowości oczywiście, ale jednak tak, bym mógł się do niektórych tematów odnieść publicznie, z korzyścią dla wszystkich – dla mnie, żebym nie musiał się powtarzać, i dla wielu z was, byście nie musiały zadawać pytań, na które już dawno odpowiedziałem. Czasami publicznie odniosę się do całego maila, czasami do jego części, a czasami (tak jak w tym wypadku) do jednego maila w kilku wpisach. Tym samym stworzę nowy, choć pewnie mało regularny cykl i jeśli będziecie wysyłać ciekawe wiadomości, to będą się pojawiać ciekawe wpisy. No, to tyle wstępu, zaczynamy.
Słuchajcie, ja rozumiem, że wam może się wydawać, że skoro publikuję w internecie swoje wypociny, to pewnie jestem światowym autorytetem w tej dziedzinie, ale tak nie jest. Jestem zwykłym facetem, mam jakieś tam doświadczenia w związkach, mam swój punkt widzenia i go tutaj prezentuję. Nie traktujcie moich wpisów jako prawdy objawionej i jedynej drogi ku szczęściu. To co piszę, ma pomóc wam zrozumieć facetów, męski punkt widzenia, ale z mojej perspektywy a nie z perspektywy wszystkich. Kwestionujcie to co piszę, dopasowujcie do swoich sytuacji, ale nie stosujcie moich rad bezmyślnie.
Po pierwsze, no pewnie, że uogólniam. Nie da się nie uogólniać i jednocześnie napisać jakąś radę dla większej ilości osób. Wszystko, absolutnie wszystko zależy od kontekstu w jakim osadzona jest dana sytuacja. To co piszę nie ma być posiłkiem gotowym do spożycia, a jedynie materiałami do jego odpowiedniego przygotowania. Nikt wam nie powie co, krok po kroku i dokładnie masz robić oprócz was samych.
Po drugie, nikt tu nikogo do niczego nie zmusza. Przychodzisz i pytasz się, co możesz z tymi facetami zrobić. Odpowiadam ci, że możesz wychodzić z inicjatywą, bo faceci to lubią. Możesz zrobić z tym co zechcesz, możesz mojej rady posłuchać, możesz się do niej zastosować, zastosować tylko częściowo, albo przy najbliższej nadarzającej się okazji, możesz się tą radą podetrzeć podczas czynności fizjologicznych. Mi to naprawdę zwisa i powiewa, to w końcu twoje życie. Jednak to co ty z tym zrobisz nie zmieni faktu, że faceci (ach i znów to uogólnienie) lubią kobiety wykazujące inicjatywę.
Po trzecie, nie lubicie wychodzić z inicjatywą, bo to oznacza opuszczenie strefy komfortu, wyfrunięcie z ciepłego kurwidołka w którym czujecie się bezpiecznie, nie wystawiając się na możliwość odmowy. Zamiast słyszeć odmowę wolicie same odmawiać i dlatego nie lubicie wychodzić przed szereg. Uważam to podejście za głupie, bo to zwykłe czekanie, aż życie samo mi się przeżyje, facet sam znajdzie a pieniądze same zarobią. Ale tak jak pisałem, to wasze życie i wasza sprawa.
Po czwarte, dostrzegam zaburzenia logiki. Najpierw piszesz, że wcale nie chodzi o przekonanie, że tak było od zawsze, więc tak musi być, a potem piszesz, że facet to urodzony zdobywca. Najpierw usprawiedliwiasz swoje przyzwyczajenie zwykłym nielubieniem a potem mówisz, że przecież jest to przyzwyczajenie, bo przecież facet ma tak od urodzenia. Trochę to sprzeczne.
Po piąte, i tutaj uwaga do wszystkich zagubionych, wychodzenie z inicjatywą, przejmowanie jej to nie to samo co podanie się na tacy. Powiem więcej i zdradzę wam tajemnicę pradawnych Indian, to, co najlepsze i najbardziej ekscytujące przy poznawaniu drugiej osoby to gra. Nie gierka, nie głupie zasady, nie głupie zwodzenie dla samego zwodzenia, tylko gra. Naturalnie przeciągany flirt, gdy obie strony znają swoje zamiary, gdy obie strony są tej gry świadome. Gdy obie strony doskonale wiedzą, że to co ma się wydarzyć i tak się wydarzy, tylko trzeba zbudować emocjonalne i często też erotyczne napięcie. To możliwe jest tylko wtedy, gdy nie podasz mu się na tacy, ale jednocześnie gdy on doskonale będzie wiedział, że jeśli będzie cierpliwy to dostanie swoją nagrodę. I tak, jak będziesz zawsze dostępna, zawsze na zawołanie i zawsze na tak to on się znudzi. Ale musisz nauczyć się naturalnej niedostępności, bo inaczej on wyczuje jej sztuczność i uzna cie za nie wartą zachodu, za kolejną głupią, która stosuje jeszcze głupsze gierki. W całej tej damsko-męskiej zabawie, chodzi o wyczucie tej cienkiej granicy, pomiędzy naturalności, a sileniem się na naturalność.
I tak już zupełnie na marginesie, to popieranie swojej teorii stwierdzeniem, że to prawda bo ja tak zawsze mam to słaby dowód na jej poprawność, za to bardzo dobry na to, że może jednak coś robisz źle.