Nie przejmuj się sprawami, na które nie masz wpływu

Shit happens. Tak po prostu jest. Rzeczy będą się zdarzać niezależnie od tego, czy będziesz się nimi martwić i przejmować. Po co więc to robić?

Doskonale wiem jak to jest przejmować się rzeczami, które i tak wydarzą się lub nie, bez względu na to zrobię. Ot takie zmartwienie przed egzaminem, żeby tylko dał łatwe pytania, albo kurde, co będzie jak nie zdążę? Każdy z nas kiedyś tak się martwił i wszyscy rozumiemy skąd to się bierze.

A ja teraz proponuję zastanowić się, czy to tak naprawdę coś daje. Czy poza zmarnowanym czasem osiągasz cokolwiek zastanawiając się, co będzie jak ten głupi tramwaj się spóźni? Nie wydaje mi się. To takie przygotowywanie scenariuszy na każdy rozwój wypadków. Problem polega na tym, że życie i tak napisze swój własny, najczęściej zupełnie różny od twojego.

To o czym piszę to niby oczywista oczywistość, ale przecież i tak każdy w dalszym ciągu robi to samo. Jak siedzimy spokojnie w domu to doskonale zdajemy sobie sprawę, że takie zamartwianie się jest głupie jak wykastrowany kot. Ale jak przychodzi trudny moment, to dalej się tym przejmujemy.

Warto sobie to uświadomić i następnym razem próbować się powstrzymać. Ja wiem, że to przychodzi samo z siebie, ale można próbować to przezwyciężyć i próbować uspokoić się samemu. Gdy następnym razem w twojej głowie pojawi się myśl w stylu ma nadzieję, że profesor pobłażliwie oceni ten egzamin to powiedz sobie: stop. Przecież nie ma najmniejszego znaczenia co teraz będziesz sobie myśleć. Zrobiłeś już tyle ile mogłeś. Dałeś z siebie wszystko i już nic nie zależy od ciebie i o ile nie zamierzasz przekupić swojego prowadzącego, to przestań o tym myśleć i skup się na tym, o dzieje się teraz i na co masz realny wpływ. Trawnik sam się nie skosi a i obiad ktoś musi ugotować.

Wiem jak niemożliwie to brzmi na samym początku. Ale jak zaczniesz od zwykłej myśli: ej, przecież i tak nie mam już na to wpływu, olać to, to na początek wystarczy nawet jak wrócisz do zamartwiania się i pogrążysz się w niekończącym się żalu. Od czegoś trzeba zacząć. Ja tak robię, z coraz lepszymi efektami. Jasne, że nie da się uniknąć wszystkich pojawiających się myśli, ale da się je odsunąć na jakieś dalsze plany, by nie zaprzątać sobie nimi głowy.

Na początek staraj się po prostu zwracać uwagę na takie chwile. Z czasem sam zauważysz, że mimochodem coraz mniej będziesz się nimi przejmował a coraz więcej czasu będziesz miał na inne rzeczy. Lepiej przecież robić w tym czasie coś pożytecznego. Na przykład na czytać mojego bloga.

photo credit: Neal. via photopin cc