Niedzielny chillout

 

Na niedzielne popołudnie. Tak by spędzało się je milej. No i w jakże zacnym gronie. Zostań na chwilę i posłuchaj.

Ostatnie dni a zwłaszcza późniejszą porą, zaczynają ostrzegać przed nadchodzącą wielkimi krokami jesienią. Niedzielne wieczory milej jest już spędzać w domu niż na świeżym powietrzu. Z tej okazji pozwoliłem sobie przygotować krótką listę utworów, które chciałbym wam polecić w tym dniu. Pewnie większość z tych utworów znacie ale z pewnością nie od tej samej strony co ja. Z wieloma kawałkami wiążą się, czasem zwykłe a czasem całkiem niecodzienne wspomnienia albo myśli. Mam nadzieję, że się wam spodobają. Miłego słuchania.

Cry Me a River była początkowo napisana dla Elli Fitzgerald, ale po pewnym komplikacjach na tle rasowym związanych z tekstem Ella nie miała okazji jej zaśpiewać. Pierwsza była Julie London, z przytoczonym przeze mnie wykonaniem. Utwór moim zdaniem idealnie wpasowuje się w wieczorny, wczesnojesienny klimat. Ja, moja partnerka, kanapa, delikatne światło, dobra książka i Julie London.

Take Ten autorstwa Paula Desmonda to przyjemna dla ucha aranżacja jednego z najbardziej znanych motywów jazzowych Take Five grupy The Dave Brubeck Quartet, którego możecie posłuchać tutaj. Wszystko co mógłbym napisać o tym kawałku i tak będzie nijakie, więc pozwolę sobie przytoczyć komentarz spod oryginalnego wykonania na YT:

Listen to those smooth motherfuckers

The Girl from Ipanema kojarzy mi się głównie z niezliczoną ilością podróży. Lata temu, gdy rodzice musieli podrzucać mnie i braci do dziadków, tata co piątek odwoził nas do tychże właśnie do miejscowości oddalonej o 40 km od mojego rodzinnego miasta. Były to czasy w których radio w samochodzie obsługiwało kasety i właśnie z powodu małej ich ilości oraz z powodu faktu, iż mój ojciec lubi tylko te utwory, które zna, ta piosenka leciała dosyć często. Tak czy inaczej pasuje do niedzielnej atmosfery.

So Close, dramatyczna, smutna, piękna. Podobno to piosenka z końcówki jakiegoś filmu albo serialu, ale ja ją poznałem przez jakiegoś bloga poleconego przez Andrzeja Tucholskiego na jego blogu. Słucham i odpływam.

Bang Bang to piosenka początkowo napisana dla Cher, jednak odkąd tylko została nagrana pierwszy raz, została już odmieniona chyba przez wszystkie przypadki. Mi najbardziej podoba się wersja Nancy Sinatry, wydana jako cover jeszcze w tym samym roku. Moja sympatia wynika pewnie z faktu, że właśnie ta wersja została użyta w Kill Billu Quentina Tarantino.

Harlem Nocturne to stary, jazzowy motyw, napisany w 1939 roku. Motyw ten również został wykorzystany przez wiele zespołów, jednak do tej listy będzie pasowała właśnie ta konkretna wersja, nagrana przez The Ventures.

Delikatne, spokojne. Taka muzyka do przemyśleń, ale i odpoczynku. W niedzielny wieczór, na kanapie.

Ten ostatni utwór nie wymaga komentarza a umieszczam go tutaj, byście nie posnęli po tych wcześniejszych. Miłego popołudnia. :)