Przyznam, że początkowo byłem dość negatywnie nastawiony do pomysłu serialu o Sherlocku Holmes’ie we współczesności. Jakoś mnie ta wizja nie kusiła. Po obejrzeniu byłem jednak pozytywnie zaskoczony.
John Watson blogerem? Brzmi nieco abstrakcyjnie, ale gdyby taka postać żyła w dzisiejszych czasach, to tak by to pewnie wyglądało. Taka wizja nie zachęcała mnie co prawda do obejrzenia tego serialu, ale po kilku kolejnych dobrych opiniach stwierdziłem, że spróbuję. I nie żałuję.
Lubie filmy i seriale które nieustannie mnie zaskakują. Jeśli będzie zaskoczenie, to mogę nawet wybaczyć braki innych elementów. I muszę przyznać, że mimo wcześniejszej lektury i obejrzenia filmów o słynnym detektywie, ten serial wciąż potrafił mnie zaskoczyć.
Uwspółcześnione wersje starych spraw są świetnie zrealizowane i nawet najzagorzalsi fani oryginału powinni być zadowoleni. Po mimo technologii i nowych czasów, Sherlock jest wciąż Sherlockiem a Watson jest wciąż Watsonem. Jest oczywiście odrobina interpretacji reżysera, ale jest na tyle subtelna, że nie przeszkadza a niektórym może nawet się podobać.
Natomiast rozgrywka z arcy-wrogiem Sherlocka, profesorem Moriarty to istny mindfuck, którym autorzy mnie kupili. Uwielbiam takie pojedynki i jak dla mnie, cały serial mógłby się opierać tylko na tym.
Podsumowując, nawet na siłę nie jestem w stanie znaleźć jakichś większych wad tego serialu. Jest za to wciągający a odcinki są porządnie zrealizowane. Nie brakuje akcji, nie brakuje tajemnicy, w zasadzie niczego nie brakuje. Jest wszystko i jest tego tyle, by obdzielić jeszcze kilka seriali. Zdecydowanie polecam ten serial, zarówno fanom Sherlocka, jak i zwykłym śmiertelnikom.
Źródło zdjęcia: 1