Łatwo rzucić romantyczną deklaracją, zwłaszcza wtedy, gdy nie wiesz na co się piszesz.
Komedie romantyczne mają tendencję do niepokazywania mało interesujących fragmentów historii. Doskonałym tego przykładem są sceny, w których bohaterowie są najpierw pokazywani na początku spotkania, w jakimś barze, na imprezie czy jakimś innym spotkaniu. Widzimy flirt, wymianę spojrzeń, iskry w oczach. Czujemy ekranowe napięcie. Natomiast następną sceną najczęściej jest już ta w łóżku, gdy bohaterowie akurat się kładą, są rzucani, albo się rozbierają. A przecież pomiędzy jest jeszcze dużo czasu – trzeba zamówić taksówkę, trzeba na nią poczekać, trzeba przejechać nią trasę, trzeba zapłacić za przejazd. Trzeba wejść do klatki, wjechać na odpowiednie piętro i trafić kluczem do drzwi. To ostatnie często bywa największym problemem.
W tych samych filmach często pokazuje się ultra-romantyczne sceny, w których bohater mówi, że co prawda wszystko jest do dupy, przegrał na wszystkich frontach, żona go już nie kocha, dzieci go nie chcą a szef go właśnie zwolnił, ale on nigdy nie przestanie próbować odzyskać swojej miłości. To zwykle jest bardzo romantyczna scena, tłum szaleje, rodzina klaszcze, żona nagle wraca do głównego bohatera a kochanka wilgotnieje.
Problem polega na tym, że nikt nigdy nie wyjaśnia, co oznacza takie “nigdy nie przestanę próbować”. Karmi się nas tymi romantycznymi bzdurami ludzi, ale nigdy nie pokazuje się praktyki takiego podejścia, nigdy się nie wyjaśnia co to jest to “nigdy” i jak wiele trzeba tak faktycznie poświęcić. Niewiele jest filmów, które by uczciwie podeszły do tego tematu. Pozwólcie więc, że coś wam powiem.
Stawiam dolary przeciwko orzechom, że 99% procent osób nie jest gotowe na takie poświęcenia. Bo wiecie, fajnie patrzy się w telewizji, jak ktoś jedzie na drugi kraniec świata za swoją miłością, ale na tym samym ekranie trwa to nie więcej niż minutę, a taka podróż to często kilkadziesiąt godzin w niewygodnych, męczących warunkach. Nikt nie mówi o tym, że człowiek w międzyczasie głodnieje, chce mu się siku a nie może, bo nie ma jak, poci się, nie może po drodze zasnąć, a na końcu wcale nie musi czekać szczęśliwe zakończenie.
Żaden film nie mówi o tym, że takie “nigdy nie przestanę próbować” może prowadzić do załamania nerwowego, problemów emocjonalnych, albo poczucia krzywdy na całe życie. Nikt nie ostrzega przed byciem zrobionym w chuja na milion różnych sposobów i tym, że pozornie romantyczna deklaracja, w rzeczywistości oznacza całe mnóstwo poświęceń i wyrzeczeń, które wcale romantyczne nie są.
Fajnie się słucha o tych wszystkich poświęceniach w imię miłości, fajnie się nakręca taką spiralę romantyczności, problem polega jednak na tym, że niełatwo jest dotrzymać takiego słowa, a nawet gdy komuś się to udaje, to koszt bywa naprawdę wysoki i niejednokrotnie zostaje z nami na całe życie.
Nie powiem ci, czy warto się tak poświęcać, zresztą nawet gdybym ci to powiedział, to i tak niewiele by to dało, bo doświadczenia są nieprzenoszalne, ale gdy sama będziesz podejmowała decyzję, miej na uwadze, że takiej deklaracji, nawet jeśli romantyczna, to bliżej jej do potu, kału i krwi, niż do motylków w brzuchu.
No chyba, że mówimy o rodzaju noża, wtedy motylek pasuje.