Dla wszystkich zastanawiających się, jak zmienić swojego mężczyznę.
Nadszedł piątek. Zrobiło się już ciepło, słońce dodaje energii i entuzjazmu. Po odbębnieniu wszystkich obowiązków wróciłaś do domu by szybko się odświeżyć i zrobić na bóstwo. Wieczorem, razem z przyjaciółkami uderzasz do nowego klubu, więc musisz się prezentować. No i zawsze możesz spotkać kogoś ciekawego, więc trzeba wyglądać olśniewająco. Żaden gość nie może mieć szansy nie spojrzeć ci w dekolt i nie rozbierać cie wzrokiem na miejscu. Musisz wzbudzać zwierzęce instynkty, lubisz panować nad sytuacją.
Gdy docieracie na miejsce szybko wypatrujesz swoją ofiarę. On już jest na parkiecie. Ma tak boski tyłek, że masz ochotę przez całą noc dawać mu klapsy w rytm Marsylianki a jego ruchy kosmacą ci myśli jeszcze bardziej. Zamawiasz drinka, siadacie z przyjaciółkami na swoje miejsca ale cały czas wypatrujesz go, mając nadzieję że spotkacie się wzrokiem, byś mogła się do niego szeroko uśmiechnąć. Gdy w końcu to się udaje, jego wzrok elektryzuje cie, dostrzegasz w nim iskierkę. Połknął haczyk i już po chwili był przy tobie.
Koleżanki zeszły na czwarty plan, nawet nie pamiętasz z kim przyszłaś. Jedyne co się w tym momencie liczy to ty, on i parkiet. To właśnie na parkiecie spędzacie ze sobą pół imprezy, okazjonalnie tylko robiąc sobie przerwę na kolejnego drinka. W ferworze tańca wasze dłonie błądzą coraz odważniej po waszych ciałach, a czułe słówka szeptane przez niego na ucho w połączeniu z ciepłym powietrzem wydychanym na twoją szyję przyprawiają cie o bardzo przyjemne dreszcze. Gdzieś pomiędzy jedną figurą a drugą on muska delikatnie twoje usta swoimi, nie pozwalając ci jednak pogłębić pocałunku, co doprowadza cie do szału. Na początku nawet trochę rozmawiacie, ale zdecydowanie trudniej o wymianę myśli, gdy jego język w końcu odnajduje drogę i splata się z twoim. Dalszy ciąg wieczoru pamiętasz jak przez mgłę, choć do końca byłaś w miarę trzeźwa. Jakaś taksówka, twoje mieszkanie, skotłowana kołdra na podłodze a następnego dnia potężne zakwasy.
Po dwóch tygodniach widywania się zaczynasz odczuwać pierwsze symptomy. Co prawda on mówił ci wcześniej, że wcale nie szuka niczego poważnego, ale przecież ty wiesz lepiej i wierzysz, że uda ci się go usidlić. W końcu super partia z niego. Tylko trochę za rzadko dzwoni, a jak już dzwoni to tylko żeby się pieprzyć. Ale nic to, ty jeszcze znajdziesz na niego sposób. Po kolejnym tygodniu już jest lepiej, widujecie się częściej, ale zaczyna ci uwierać to ciągłe oglądanie ligi mistrzów. Zastanawiasz się jak sprawić, by on cie zaprosił do teatru, albo chociaż do kina. Po kolejnym tygodniu czujesz, że spotkania, mimo że częstsze, to są jakby na siłę i on wolałby robić coś innego. Ty w sumie też, ale w domu jakoś tak samotnie a on, przecież taki fajny, ma taki potencjał.
Tak się zastanawiam, czy mówiąc, że możecie mieć prawie każdego faceta nie wyrządziłem wam jednak nieco krzywdy. Bo widzicie, to że możecie mieć każdego nie oznacza, że powinnyście. Spora część waszych problemów związkowych o których piszecie do mnie w mailach sprowadza się do jednego stwierdzenia – nie pasujecie do siebie. Nie zachęcam was do łatwego rezygnowania, wręcz przeciwnie, związki to też (a może przede wszystkim) sztuka kompromisu i nie warto z powodu błahych spraw rezygnować z fajnego gościa, ale odnoszę wrażenie, że duża część z was kocha facetów nie za to kim są, tylko za to jaki widzicie w nich potencjał. Od początku związków, karmione romantycznymi historiami z filmów wierzycie, że wam się uda tego gościa zmienić, że dla was będzie innym człowiekiem. A potem jest płacz i zgrzytanie pochwy, bo on jednak dalej jest tym kretynem.
Jeśli bardzo nie chcecie się sparzyć, a sporo do mnie piszących wręcz panicznie boi się tego, że się nie uda, to przestańcie patrzeć na facetów w różowych okularach. Nie bądź naiwna i nie licz na to, że on zmieni swoje nawyki dla ciebie. Oczywiście, zawsze możesz z nim pogadać, powiedzieć mu o falach niepohamowanej agresji jakie wyzwala w tobie skarpetka na podłodze, albo o śmiertelnej nudzie powodowanej przez konieczność oglądania 22 facetów ganiających za kawałkiem szmaty na balonie, ale jeśli on sam nie stwierdzi, że chce to pozmieniać, to nigdy tego nie zrobi. Możesz poprosić o zmianę jakiegoś przyzwyczajenia, bo przecież rozmowa jeszcze nikomu nie zaszkodziła, ale jeśli jedna czy dwie prośby nie wystarczają, to jest to niezawodny znak na to, że czterdziesta prośba też nie pomoże.
Dlatego pokochaj go za to kim jest, nie za to kim może być, jak tylko nad nim popracujesz. Tak będzie lepiej dla wszystkich.