Wszyscy sprzedajemy się tylko z najlepszej strony.
Andrzeja od zawsze fascynowały podróże. Już jako dziecko uwielbiał jeździć ma wycieczki do różnych miejsc. Jego pierwszą wyprawą był wyjazd ze znajomym rodziców nad polskie morze, w czasach gdy o Pendolino nikt jeszcze nawet nie marzył a samoloty znał z opowieści dziadka o wojnie. Dwutygodniowa wyprawa starym trabantem i spanie na szkolnych salach gimnastycznych zapadło w pamięci Andrzeja na lata.
Całe swoje życie Andrzej podporządkował podróżom. Najpierw w liceum poszedł do klasy o profilu geograficznym, z samej geografii zdawał też maturę. Nie trzeba dodawać, że celująco. Na studia poszedł na turystykę, kierunek niezbyt wyrafinowany, ale dla niego wymarzony. Nie miał najmniejszego problemu z ich ukończeniem. W międzyczasie pracował gdzie popadło, a to jako barman w lokalnej knajpie, a to jako pomoc przy przeprowadzkach. Zarobione w ten sposób pieniądze zawsze odkładał, tak, by móc sobie pozwolić na wakacyjny wyjazd. W ten sposób zwiedził spory kawałek świata i niemal wszystkie kontynenty.
Dziś Andrzej pracuje jako przewodnik turystyczny. Jeździ po całym świecie oprowadzając kolejne grupy wycieczkowe. Interes się kręci, bo w każdym miesiącu ma jakiś wyjazd, ale niemal nie ma go w domu, przez co nie jest w stanie ułożyć sobie rodzinnego życia. Z ostatnią dziewczyną rozstał się po dwóch miesiącach, bo nie mogła znieść jego ciągłych nieobecności. Andrzej się tym mocno nie przejął, bo nazajutrz leciał do Tajlandii, gdzie udało mu się zrobić niesamowite zdjęcia, których wszyscy mu zazdrościli na fejsbuku.
***
Anka już jako dziecko była bardzo wysportowana. W podstawówce reprezentowała szkołę we wszelkich możliwych sportach, od biegania, przez skok wzwyż aż po koszykówkę. Osiągami ustępowała jedynie chłopakom a i tak tylko tym najlepszym, bo od większości była zwyczajnie lepsza. Podobnie było w gimnazjum i liceum.
Nie miała aspiracji do zostania zawodowym sportowcem, wolała pójść na medycynę, ale nie porzuciła aktywności fizycznej. Chętnie brała udział w zajęciach z wychowania fizycznego, dodatkowo w tygodniu biegała a na weekendy zawsze chodziła na basen. Dzień bez jakiekolwiek fizycznej aktywności był i jest dla niej dniem straconym.
Tak duża aktywność nie pozostała obojętna dla jej ciała i choć natura nie obdarzyła jej bujnym biustem, to jej brzuch, pupa i nogi powodują ślinotok u każdego heteroseksualnego faceta a u homoseksualnych wzbudza przynajmniej podziw. Wszystkie koleżanki jej tego zazdroszczą a ona skrzętnie z tego korzysta, chwaląc się swoim perfekcyjnym ciałem na instagramie, gdzie zbiera tysiące serduszek.
***
Kamila jest człowiekiem sukcesu w pełnym tego słowa znaczeniu. Od zawsze najbardziej pracowita, zawsze miała najlepsze oceny. Do wszystkiego podchodziła poważnie i jak już się za coś zabierała, to na całego. Nie było dla niej rzeczy niemożliwych. Gdy już sobie wybrała jakiś cel, konsekwentnie do niego dążyła. Dobra podstawówka, prestiżowe liceum, najlepsza w kraju uczelnia. Przez wszystkie szczeble edukacji przeszła jak burza a w dodatku z wyróżnieniem.
Po studiach, Kamila zaczęła pracę w międzynarodowej korporacji, gdzie bardzo szybko awansowała w hierarchii. Ciężka praca, wielokrotnie po godzinach nie była bez znaczenia także dla jej budżetu. Już po kilku latach pracy stać ją było na trzypokojowe mieszkanie w centrum Warszawy, jeszcze co prawda na kredyt, ale ze sporym wkładem własnym i bez raty zżerającej połowę pensji. Niedługo potem Kamila sprawiła sobie całkiem nowe auto z salonu. Wszystkich bardzo chętnie chwaliła się na fejsie, zbierając pochwały i setki lajków od znajomych.
***
Kaśka wiodła przeciętne życie. Pracowała w księgowości w średniej wielkości firmie. Zarabiała uczciwe, choć niezbyt pokaźne pieniądze. Było ją stać wszystkie najważniejsze potrzeby a i nawet jak się postarała, to mogła odłożyć na wakacje. Kaśka namiętnie przesiadywała na fejsie.
Kaśka zazdrościła Andrzejowi podróży. Sama też chętnie by zwiedziła pół świata, ale nie było ją na to stać. Zamiast plaży w Barcelonie wybierała tańszą opcję w Mrągowie. Andrzej to ma fajne życie – zawsze mówiła, siedząc pod ciepłym kocem i oglądając film z ukochanym. Tego, że Andrzej jest od wielu lat singlem Kaśka nie widziała. Nie widziała też tego, że pomimo tych wszystkich wspaniałych wyjazdów, Andrzej nie miał dnia tylko dla siebie od wielu lat.
Kaśka zazdrościła Ance figury. Sama też by chciała mieć taki tyłek, nie wspominając już o atencji tylu facetów. Ona co prawda miała już męża, ale przecież wygłodzone spojrzenia samców dobremu samopoczuciu nie szkodzą, wręcz przeciwnie. No i kto by nie chciał mieć takiego brzucha! Kaśka zazdrościła Ance, że jej przychodzi to tak łatwo. Nie wiedziała oczywiście o tym, że Anka przynajmniej raz w tygodniu wymiotuje z wysiłku a na dobrej pizzy nie była od czasu podstawówki, bo za bardzo tuczy.
Kaśka zazdrościła też Kamili pieniędzy. Ona sama żyła w wynajmowanym mieszkaniu dwupokojowym i choć nie było źle, to perspektywa mieszkania na własnym była dla niej kusząca. Kaśka wielokrotnie sobie myślała, że fajnie byłoby zarabiać tak dużo jak Kamila. Nie myślała o tym ile kosztuje ją to wyrzeczeń, o tym, że ostatni film jaki widziała to był Kevin sam w domu na święta, a zamiast zwiedzać ciepłe wyspy podczas ostatniego urlopu kończyła ważny projekt.
***
Wszyscy mamy swoje witryny sklepowe w których wystawiamy co przyjemniejsze rzeczy, co bardziej interesujące fragmenty naszego życia. Wszyscy lubimy się chwalić i lubimy gdy chwali się nas. Lubimy gdy nam się zazdrości, więc na profile w mediach społecznościowych wrzucamy jedynie najciekawsze rzeczy. Informację o tym, że nasz wybranek nam się oświadczył, narodziny dziecka, kupno nowego samochodu czy wizyta w Nowym Jorku. To wszystko wspaniałe rzeczy, którymi warto się chwalić.
Nikt jednak nie wspomina o tym, ile go taki sukces kosztował. Miło jest walnąć check-ina z Bora-Bora, ale wspominanie o tym, że przez ostatni rok jadło się w najlepszym wypadku makaron z parówką żeby odłożyć na wyjazd nie brzmi już tak fajnie. Awans w pracy to świetna sprawa, ale brak czasu dla siebie i bliskich to żaden powód do dumy, więc nie chwalimy się tym. I nie ma w tym nic dziwnego. To całkiem oczywiste, że pomijamy te gorsze i brzydsze fragmenty naszego życia. Nikogo przecież nie zainteresuje, że znowu zalegamy z czynszem, albo że nasz samochód ledwie zipie. Wszyscy to mają przecież na co dzień i nikt tego nie polubi na fejsie. To nic złego. Dla mnie to zupełnie naturalne.
Gorzej jednak, jeśli traktujemy cudze życie tylko przez pryzmat tego, co inni pokazują w mediach społecznościowych. Gorzej, gdy widzimy tylko efekt a nie zastanawiamy się nad drogą do niego i kosztem jego uzyskania. W ten sposób bardzo łatwo dojść do przekonania, że inni to jednak mają w życiu lżej. Rzecz w tym, że to nie prawda.
Inni po prostu ciężko na to pracują, rezygnując często z rzeczy, z których ty nigdy nie zrezygnujesz.