Część jest za, część jest przeciw. A może by tak jednak poszukać kompromisu?
Szczerze mówiąc, to jestem już całkiem zmęczony toczącą się w mediach dyskusją na temat uchodźców. Zmęczony nie dlatego, że trwa długo i nie dlatego, że jest o niej tak głośno. Jestem zmęczony, bo zabierający głos w tej sprawie zwykle nie wysilą się nawet, by zastanowić się nad jakimś sensownym rozwiązaniem problemu a zamiast tego przekrzykują się, usiłując sobie nawzajem wyperswadować czyja racja jest mojsza. Oczywiście, przestrzeń publiczna jest od tego, by móc wyrazić swoje zdanie, ale samo jestem za, jestem przeciw nie wnosi do dyskusji nic.
Wiem, że część z was jest za a część przeciw, wszyscy to wiedzą, tylko w gruncie rzeczy nikogo to nie interesuje. To, że jesteście przeciw nie zmienia faktu, że uchodźcy przybywają do Europy coraz liczniej. To, że jesteście za nie spowoduje, że problem zostanie rozwiązany. Nie możemy też nie robić nic bo bycie człowiekiem wymaga ludzkich reakcji w obliczu nieszczęścia. Możemy się przekrzykiwać do upadłego ze swoimi racjami, nie wiem jednak jak wam, ale mi jest szkoda mojego czasu. Zamiast tego poszukajmy może jakiegoś rozsądnego kompromisu?
Spojrzałem sobie przed chwilą na otaczające mnie przedmioty. Wziąłem do ręki przypadkowe pięć – telefon, pad, pilot, portfel i słuchawki. Zbiór dość tendencyjny, ale jednak, cztery z tych pięciu przedmiotów zostały wyprodukowane w Chinach. Zapytacie pewnie co to ma w ogóle do rzeczy. Ano ma tyle, że te cztery przedmioty były dla mnie tańsze tylko dlatego, że gdzieś tam w chinach ktoś został najprawdopodobniej wykorzystany do, pewnie niemal niewolniczej, pracy. Ktoś, gdzieś tam w dalekim kraju, o którym nie wiem zbyt wiele, najpewniej cierpiał z powodu moich wygód. Na co dzień o tym nie myślę, co jest dość naturalne, ale jednak mam tego świadomość. Zaoszczędziłem na tych przedmiotach kilka złotych, bo gdyby mieli je wykonać Kowalski z Nowakiem, to pewnie byłyby droższe. Dlatego gdy ktoś mi mówi o tym, że zrzutka na kilku uchodźców to niepotrzebny koszt, gdy u nas też się nie przelewa to śmiać mi się chce. Bo ten sam ktoś kupuje sobie kolejny telewizor, zakłada buty i czekinuje się na fejsie przy pomocy smartfona. A wszystko to wykonały dla niego harujące, skośnookie dzieci. Te zaoszczędzone kilka złotych mogę się zrzucić na kilka obiadów dla potrzebujących.
Bycie człowiekiem oznacza nie być obojętnym wobec takich sytuacji, ale nie możemy też bezmyślnie przyjąć wszystkich pod nasze dachy i liczyć naiwnie, że wszyscy będą nam odpłacać jedynie miłością. Tak jak nie wierzę w tabuny terrorystów czyhających na to by się tylko gdzieś w naszym kraju wysadzić, tak nie wierzę w dobre intencje wszystkich próbujących się do nas dostać. Dlatego potrzebujemy rozsądnego kompromisu.
Nie widzę problemu w tym, żeby przyjąć każdego kto chcę się z nami zintegrować, który chce po prostu znaleźć sobie pracę i żyć w spokoju wśród naszych rodaków. Kwalifikacje to rzecz drugorzędna. Jasne, że im ktoś bardziej wykształcony tym lepiej, ale nie możemy patrzeć tylko przez kryterium przydatności, poza tym jestem pewien że i ludzi bez żadnego fachu dałoby się jakoś wykorzystać – im dając pracę i możliwość zarobienia na chleb a nam pomagając w budowie wspólnego domu. Nie wszystkie ulice są dobrze wysprzątane, jest dużo dróg do wybudowania, mieszkań też mogłoby być więcej a do noszenia cegieł czy kopania rowów nie potrzeba nawet znajomości języka. Są w Polsce urzędy, które mogłyby się zająć tym, żeby wpuścić do nas tylko te osoby, które tego naprawdę potrzebują i tylko te, które będą potrafiły się z nami dogadać i uszanować panujące u nas zasady. Mamy zresztą moralny obowiązek wziąć część tego ciężaru na siebie – wystarczy tylko wspomnieć ilu naszych rodaków wyjechało na zachód. Nie bądźmy hipokrytami, którzy sami korzystają a innym zabraniają.
Natomiast jeśli ktoś będzie chciał jedynie brać, pomimo tego że będzie zdolny do pracy, albo nie będzie chciał pokojowo współżyć z nami, to bezwzględnie takie osoby wypraszać. Dzięki temu wilk syty i owca cała. Dajmy im szansę, pomóżmy dając wędkę, ale w razie czego pogońmy kijem. I skończmy z tym radykalizmem. Ani nie przychodzą do nas same aniołki ani sami terroryści.
A nawet jeśli wśród tych tysięcy ludzi szukających schronienia jest tylko jedna osoba godna naszej pomocy, to uważam, że warto spróbować.
Bo kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat.