Trzy pytania, które powinnaś sobie zadać zanim zawłaszczysz swojego misiaczka

Trzy pomocnicze pytania by w porę się ogarnąć.

Trafiłem ostatnio na jakąś czarną serię pod względem kobiet, które roszczą sobie niebywałe prawa do swoich misiaczków. Przez niebywałe prawa rozumiem takie, które bardzo mocno chciałyby decydować o każdym aspekcie życia swojego rycerza na białym koniu – ze wskazaniem na to z kim może a z kim nie może się spotykać. To znaczy, nie że ja osobiście trafiłem, bo moja luba jest od jakiegoś czasu jedna i nie mam takich problemów – oddałem się jej całkowicie sam z własnej, nieprzymuszonej woli, ale trafiłem w swoich obserwacjach a także wiadomościach od was. I wiesz, to generalnie nie mój problem, ale tak sobie myślę, że robisz sobie krzywdę jak stąd do Pcimia i może nie jesteś tego świadoma. Właśnie z tej okazji pozwoliłem sobie przygotować trzy pomocnicze pytania, które pozwolą ci zorientować się w porę, czy nie jesteś czasem na złej drodze.

Czy naprawdę chcesz, by spędzał czas z tobą tylko dlatego, że go do tego zmusiłaś?

Wiesz, ja rozumiem, że on ci wiele rzeczy obiecywał, że umawialiście się na wspólne sprzątanie toalety w piątek wieczorem i że ten dureń wychodzi na spotkanie z kumplami po raz ósmy w tym roku, ja to wszystko naprawdę rozumiem. Ale czy naprawdę chcesz, by został i oglądał ten serial z tobą tylko dlatego, że się na niego wkurzyłaś i zagroziłaś, że sam będzie prał swoje gacie? Czy sądzisz, że fakt iż pójdzie z tobą do kina zamiast spotkać się z kumplami jest ważniejszy niż to w jaki sposób to zrobi?

Wiesz, ja tam się nie znam na relacjach damsko-męskich i nie wiem nic o kobietach, ale akurat jak działają faceci to trochę ogarniam. I możesz mi wierzyć, że jeśli go w takich sytuacjach do czegoś zmuszasz, to działasz na swoją niekorzyść. Oczywiście, twój księciunio pójdzie z tobą na tą komedię romantyczną i zobaczy kolejny odcinek serialu. Nawet kibel posprząta z uśmiechem na twarzy. Problem w tym, że przez cały ten czas będzie myślał nie o tobie a o tych kumplach, których zostawił w barze.

Podobnie ma się rzecz ze spędzaniem czasu z innymi kobietami. Jasne, wszyscy wiemy, że chciałabyś, żeby rozmawiał tylko z tobą, ze swoją mamą i siostrą, ale hej, na świecie są też inne kobiety i on je w końcu spotka. Wolisz, żeby jedyne co go powstrzymuje przed ewentualnym skokiem w bok był twój zakaz, czy może jednak lepiej byłoby, gdybyś była tak fajną osobą, że zdradzanie ciebie nigdy nie przyszłoby mu do głowy?

Czy to że będzie dobrze się bawił z kimś innym oznacza, że nie może dobrze bawić się z tobą?

Jest też taki rodzaj kobiet, który ma ogromny problem z tym, że ich luby bawi się z kumplami lepiej niż ze swoimi ukochanymi. Że jak tylko Marcin dzwoni, to od razu ci się tak mordka cieszy i oczka świecą a przy mnie to nigdy taki nie jesteś. To taki rodzaj zazdrości, tylko że nie wobec innych kobiet a wobec tej samej płci. Tylko czy to, że twój luby cieszy się na spotkanie ze swoimi znajomymi to cokolwiek złego? Skoro go kochasz, a zakładam, że tak jest, to chyba powinnaś chcieć dla niego jak najlepiej, prawda? Powinnaś chcieć, żeby był uśmiechnięty i zadowolony, czyż nie? Może to mi się coś tylko pomerdało, bo zawsze myślałem, że właśnie na tym polega kochanie kogoś. Poza tym, to się wiąże z kolejnym pytaniem, czyli

jeśli woli spędzać czas z kimś innym zamiast ciebie, to świadczy to źle o nim czy o tobie?

W pierwszej chwili zdrowy rozsądek każe ci powiedzieć, że oczywiście, że o nim. Przecież jest twoim facetem, zobowiązał się do czegoś, musi spędzać z tobą czas, prawda? Rzecz w tym, że z niewolnika nie ma nawet pracownika a co dopiero partnera na całe życie. Może jednak problem jest trochę w tobie? Może skoro doskonale bawi się ze swoimi przyjaciółmi, a przy tobie nigdy taki nie jest, to zamiast rugać go za to, zastanów się co takiego możesz zrobić by oczy świeciły mu się na twój widok tak samo albo nawet bardziej. Może fakt, że nie chce z tobą spędzać czasu ma coś wspólnego z tym, że gdy wcześniej to robił, to nie były to najprzyjemniejsze momenty w jego życiu?

I jeśli wolno mi coś tobie doradzić, to polecam traktować swojego partnera jak kota. Koty mają to do siebie, że podążają własnymi ścieżkami i nie uda ci się zmusić kota do postępowania wedle swojej woli. Próbowałaś kiedyś pogłaskać kota, który tego nie chce? No właśnie, tak samo jest z facetami. Ale możesz być dla swojego kota na tyle dobra, by jego własna ścieżka przebiegała przez twoje podwórko.

A stąd już całkiem blisko do mruczenia do ucha.