Wszyscy jesteśmy złodziejami

Podchodzisz do bankomatu, chcesz wybrać 100 zł a bankomat wydaje ci dwie stówy. Patrzysz na konto, a tam z rachunku zabrano tylko stówę. Jaki jest twój następny ruch?

Brzmi abstrakcyjnie, ale tak podobno było w Gdańsku. Ludzie oczywiście nie zawiedli i tłumnie zaczęli szturmować biedny bankomat, wypłacając zeń jak najwięcej, wołając do tego rodzinę i znajomych. A co tam, od bogatego można kraść. Nawet w Piśmie tak pisali, chociaż nie pamiętam kto i gdzie (albo też wiem, ale nie powiem). Kojarzy mi się to z pewną sytuacją i tytuł notki równie dobrze mógłby brzmieć “Wszyscy jesteśmy chytrą babą z Radomia”. Bo jak coś za darmo, to bierzemy ile wlezie.

Mówi się, że ryba psuje się od głowy i że to naród czerpie przykład z polityków, którzy nie są skorzy do przeprowadzania reform, ale w swoją kieszeń zawsze zdążą napchać. A mnie się wydaje, że w tym wypadku akurat głowa zepsuła się od tułowia. Kim są bowiem politycy, jeśli nie pewnym przekrojem naszego społeczeństwa, pewnym odwzorowaniem nas samych? Toć my ich wybieramy, to nasza krew z krwi, kość z kości. Skończmy więc z tą moralnością Kalego i wszechobecną hipokryzją.

Zanim następnym razem krzykniesz i oplujesz, że złodziej, że kradnie, to zastanów się, czy sam tego nie robisz, albo czy sam byś tego nie zrobił. Bo jeśli tak, to nie masz moralnego prawa wytykać komuś jego win. No chyba, że sam siebie też nazywasz złodziejem, to wtedy jest wszystko jasne i w porządku.

photo credit: *sax via photopin cc