Czyli jak milszym uczynić życie swej miłej z korzyścią wspólną.
Z reguły staram się pisać dla kobiet i dziewczyn, tłumacząc im nasze męskie zachowania. Mało u mnie treści o związkach napisanych stricte dla facetów. Jest tak z prostego powodu – żaden ze mnie spec w kwestii podrywania płci pięknej. Nie żebym miał z tym jakieś problemy, po prostu nie mam od długiego czasu żadnej eksperiencji w tej materii. Ta niemożność czynienia zbyt miło innym kobietom jest w związkach jawną dyskryminacją, panowie powinni zrozumieć mój problem. Nie mniej, coś tam wiem, czegoś się w życiu nauczyłem i chętnie podzielę się moimi obserwacjami.
Jeśli jest jedna rzecz na świecie, której się nauczyłem o kobietach to jest fakt, że żadne im miłostki w głowach. Kobiety są mocne w, za przeproszeniem, gębach, ale jak przychodzi co do czego, gdy trzeba wysłuchać miłosnej serenady o 4 nad ranem to nagle sen sąsiadów staje się ważniejszy, sen własny w sumie też, bo praca, no więc praca ważniejsza od Romeo. To żadna złośliwość z mojej strony, ot zwykła obserwacja hierarchii wartości wspólnej dla potomkiń Ewy Adamowej.
Wiecie, my mężczyźni mamy z wami problemy, bo gdzieś tam na etapie późnej podstawówki, ewentualnie wczesnego gimnazjum okazuje się, że walenie maczugą po głowie nie dla wszystkich kobiet jest afrodyzjakiem a złośliwości i dokuczanie, co jeszcze mniej zrozumiałe, powodują złość i agresję. I budzimy się z ręką w nocniku i dziewiczym wąsem na twarzy nie bardzo wiedząc o co kaman i dlaczego te dziewczyny takie dziwne. My naprawdę wtedy jesteśmy w głębokiej dupie.
Dlatego przyjmując konwencję powiedzenia, że droga do serca mężczyzny prowadzi przez żołądek i nie mamy tu na myśli zabaw charakterystycznych dla pomieszczenia zwanego prosektorium, to zaryzykowałbym stwierdzenie, że droga do serca kobiety prowadzi przez jej obowiązki. Bo im więcej kobieta ma ich na głowie, tym mniej czasu ma na miłość. Z jednej strony wydaje się to rozsądne, z drugiej dla części mężczyzn może się to wydawać dziwne, bowiem część z nas jak już się zakocha, to choćby grzmiało i waliło, zaliczenie czy projekt, zwolnienie czy rozwolnienie, my i tak będziemy sąsiadów wybranki nad ranem budzić.
Więc żeby uniknąć wrogości sąsiadów, żeby uniknąć wrogości lubej, która nie wiedzieć czemu, nie rozumie naszych zalotów, polecam wam panowie zaangażować się w jej sprawy. I to niezależnie od waszego aktualnego statusu, bo to działa zarówno dla singli jak i dal tych już w związku. Wiem, bo sprawdziłem. Nie macie pojęcia jak beznadziejnie nudnym zajęciem jest tłumaczenie specjalistycznego tekstu chemicznego na język polski, zwłaszcza jeśli twoja wiedza na temat chemii kończy się na proszku do prania. Poświęciłem jeden wieczór, mnóstwo energii i jeśli dobrze pamiętam pierwszy (albo zerowy) termin jednego z egzaminów, ale opłaciło się.
Dlatego polecam i tobie, lepszej rady chyba nie słyszałem a ja rozdaję ją za friko. Daruj sobie hiszpańskie muchy, kursy NLP oraz inne szkolenia dla nieśmiałych (w skrócie porno) i po prostu zaangażuj się w coś, co ma dla niej duże znaczenie. Jak zrobisz wszystko jak trzeba, to i ona później zaangażuje się w twoje sprawy, if you know what I mean.