Lubisz ryzykować?
Świat jest pełen historii, w których chłopak wstydził się zagadać do dziewczyny i na odwrót, by po wielu latach spotkać się i dowiedzieć, że od zawsze się sobie podobali. Tym bardziej dziwi mnie, że moja skrzynka mailowa i konto na Asku pełne są pytań czy jest sens się o niego starać? A czy jest sens się nie starać?
Inspiracją do tego wpisu są tematy związkowe, ale wydaje mi się, że odpowiedź na pytanie czy warto się starać bardziej pasuje do tematyki stylu życia. Nie zliczę sytuacji w których nie podszedłem do dziewczyny tylko dlatego, że się wstydziłem, albo odpuściłem ją sobie bez żadnego konkretnego powodu. Nie żebym dzisiaj żałował, bo widocznie potrzebowałem tego, by później zaryzykować raz i przekonać się, że w sumie to się nic nie stało. Ale wiem jak to jest być po tamtej stronie mocy i wiem jak stamtąd wrócić.
Sposób jest bardzo prosty, wystarczy się przełamać. Wystarczy w momencie, w którym myślisz sobie, że to bez sensu powiedzieć pieprzyć to, spróbuję! Nie ma innej rady, nie ma na to lekarstwa, magicznej tabletki czy elektrowstrząsów które spowodują wzrost twojej pewności siebie. Trzeba wziąć się w garść i to zrobić. Bo co najgorszego może się stać? Ktoś najwyżej ci odmówi – a to przecież nie koniec świata, nie ten to inny, nie ta to inna. Przecież zazwyczaj nawet nie zdążyliście się poznać, więc nie ma po czym rozpaczać a nawet jeśli się znacie i po prostu spróbujesz i nie wyjdzie, to trudno, wyjdzie następnym razem z kimś innym. Tym lepiej, że nie wyszło teraz a nie pięć lat po ślubie.
Dłużej mi trochę zeszło (i ciągle schodzi) dawanie sobie szansy ale w pozostałych dziedzinach życia. Tak jak niezliczone są sytuacje w których odpuszczałem sobie dziewczyny, tak samo niezliczone są sytuacje w których rezygnowałem bez konkretnego powodu z imprez, spotkań czy innych okazji do zrobienia czegoś ciekawego. Naprawdę potrafiłem wybrać siedzenie w domu zamiast piwa ze znajomymi, tylko dlatego, że nie chciało mi się zebrać i pójść. Niby jednorazowo to nic strasznego, ale jak człowiek wpadnie w taką spiralę to potem trudno z tego wyjść. Ja skłoniłem się do zmiany dopiero wtedy, gdy poczułem, że moje życie stoi w miejscu i kompletnie nic się z nim nie dzieje. Tak czy inaczej, dałem sobie szansę i między innymi zacząłem dla was pisać a to doprowadziło do kolejnych szans. Szans, które w pierwszej chwili chciałem odrzucić, jednak po chwili zastanowienia puknąłem się głowę. O jednej takiej szansie, jeśli dobrze pójdzie, dowiecie się za dwa tygodnie.
Widzicie, na początku jakiejkolwiek drogi zawsze jest strach, niepewność, myśli a co będzie jeśli. Ale wszystko to powolutku znika w miarę jak ruszymy naszą drogą. Zawsze może nie wyjść, zawsze może się okazać, że nic z tego nie będzie. Ale jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz. I tak sobie myślę, że dla osób, których celem życia, powodem dla którego stąpamy po tym ziemskim padole tak jak dla mnie jest doświadczać i przeżywać, to najlepszym sposobem na szczęście jest próbować, błądzić i mylić się. Po prostu dawać sobie szansę. Bo właśnie wtedy pasek naszego życiowego expa rośnie najszybciej.