Gwałt w grze

Czyli o tym jak ignoranci zabierają się za badanie świata RPG.

Mam swoją tezę, że w ostatnich latach wszyscy chcą być blogerami a nikt już nie chce być dziennikarzem. Bo wiecie, bloger to może sobie napisać co mu się tam podoba, od blogera wręcz się wymaga własnego zdania podczas gdy dziennikarz powinien jednak zachować chociaż kawałek obiektywności. Tymczasem bardzo wielu dziennikarzy pisze tak stronnicze teksty, że dziennikarstwem nazwać tego nie sposób. Dziś przeczytałem najbardziej idiotyczny artykuł w tym roku a i nie pamiętam bym w zeszłym trafił na gorszy. Tekst jest o gwałcie w grze.

Dla kogoś, kto ma choćby najmniejsze pojęcie o temacie, doskonale widzi, że autorka napisała go pod tezę – w grach RPG mężczyźni uprzedmiotowiają kobiety, często je gwałcą, dla kobiet to straszne przeżycia i najpewniej wynika to stąd, że tacy też są w prawdziwym życiu. To jest tak absurdalne i głupie, że aż mnie na początku zatkało i nie miałem pojęcia co powiedzieć.

Zdaję sobie sprawę, że część z moich czytelników (ze wskazaniem na czytelniczki) może nie wiedzieć czym jest RPG, więc pozwolę sobie tak pokrótce opisać o co chodzi. W RPG – Role Playing Game, jak sama nazwa wskazuje chodzi o odgrywanie ról. W praktyce odbywa się to tak, że spotyka się grupa kilku osób i grają. Takie spotkanie nazywane jest sesją. Jedna spośród osób (czasami więcej, ale zwykle jest to jedna) jest Mistrzem Gry, czyli tym który opowiada jakąś historię w której wezmą udział pozostali, kreuje świat itp. Każdy z graczy tworzy sobie jakąś postać, którą chce odgrywać, najczęściej spisując jej cechy na specjalnie przygotowanych kartach postaci. Jest pełna dowolność, facet może odgrywać postać kobiecą i na odwrót. Można być złym, dobrym, wysokim, niskim – kimkolwiek się zapragnie. W zależności od systemu gry, o różnych zdarzeniach losowych decydują specjalne kostki do gry – czyli jeśli ktoś odgrywa włamywacza i próbuje otworzyć zamknięte na klucz drzwi, to najczęściej musi wykonać rzut kostką, choć ostatnie zdanie w kwestii czy drzwi zostaną otwarte ma Mistrz Gry, który ma władzę absolutną – może uśmiercać bohaterów, wskrzeszać, cokolwiek sobie zapragnie. I to w skrócie tyle.

W artykule opisywana jest historia dziewczyny, której postać została zgwałcona w grze. Nie spodobało jej się to i postanowiła spróbować sił z inną ekipą, z innym mistrzem gry. Podobno sytuacja się powtórzyła. Nie jestem nieczułym dupkiem i rozumiem, że mogła się z tym źle poczuć i że mogło jej to nie odpowiadać. Nie rozumiem tylko jak na takiej podstawie można wysuwać tezy w gruncie rzeczy oczerniający całe środowisko graczy. Nie wiem jakich znajomych ma osoba, której dzieje są opisane w artykule, ale jej współczuję. We wszystkich sesjach w których uczestniczyłem, sam seks pojawiał się niezwykle rzadko a o gwałcie sobie nie przypominam. Nigdy też nie było takiej sytuacji, w której mistrz gry umyślnie raniłby czyjeś uczucia. Gdyby taka sytuacja miała miejsce nikt nie chciałby z kimś takim grać.

Swoją drogą, gdybym poczuł tak silne emocje podczas sesji to pogratulowałbym mistrzowi gry i graczom, bo o to właśnie chodzi – żeby przeżyć przygodę, czasem tragedię, żeby wzbudzić emocje. Tylko wtedy granie ma sens, bo przecież gdybym chciał po prostu posłuchać historii to bym obejrzał film albo przeczytał książkę. A ja chcę w tej historii uczestniczyć, ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Nie bardzo też rozumiem, jak można mieć pretensje do kogoś, czy robić zarzut, że sam gwałt w tych grach ma miejsce. No ma. W prawdziwym świecie też ma miejsce, w niektórych krajach nawet często a nie możemy zapominać, że światy wykreowany przy okazji grania w RPG są najczęściej bardzo mroczne. Piękna i powabna elfka spotykająca na swej drodze grupę lokalnych rzezimieszków, którzy nie są zbyt przyjaźnie nastawieni musi obawiać się gwałtu, no nie ma na to siły. W przeciwnym razie po co w ogóle odgrywać postacie, skoro nie trzymamy się jakiegoś choćby szczątkowego realizmu? Być może to jest brutalne ale nie oszukujmy się, gry RPG nie są dla wszystkich. W filmach też pojawiają się sceny gwałtu i nikt jakoś specjalnie się nad tym nie rozwodzi.

Odnośnie filmu to aż parsknąłem śmiechem po przeczytaniu tego fragmentu:

Niektórzy erpegowcy uważają, że pomiędzy ich codziennością, przekonaniami, doświadczeniami a momentem gry nie ma żadnych relacji. Tymczasem wszystko, co się dzieje podczas sesji, wynika z tego, kim się jest. No bo z czego innego mogłoby wynikać?Wyborcza.pl

Widać autorka tekstu nie rozumie idei odgrywania postaci. Aktorstwo to dla niej coś zupełnie nie zrozumiałego i Piotra Adamczyka też podejrzewa o skłonności do mordowania, bo odgrywany przez niego Lars Reiner przecież do naszych rodaków strzelał. Gracze oczywiście nie mają takiego skilla jak pan Piotr, ale często było tak, że kierowaliśmy postaciami które były naszymi kompletnymi przeciwieństwami, choćby po to by spróbować wczuć się i zobaczyć jak to jest, ale przede wszystkim po to, by fajnie i miło spędzić czas. By po prostu się bawić.

Autorka tekstu zachowuje się, jakby poszła na horror, dziwiła się że straszą a do tego twierdziła na podstawie tego właśnie horroru, że we wszystkich filmach tylko straszą i do tego promują przemoc i agresję, bo tam komuś nogę obcięli siekierą. A tu zamiast płakać i skomleć wystarczyło pójść na komedię romantyczną. Ze znajomymi nigdy nie mieliśmy problemu by podsunąć pomysł mistrzowi gry. Naoglądaliśmy się Johnego Deepa? Zajaraliśmy się przez wakacje żaglami? No to hyc, mistrz rzucił jakąś morską przygodą w grze, nawet własną łajbę mieliśmy. Takie rzeczy tylko w RPG.

A autorce polecam zagrać z kimś, choćby raz. Albo przynajmniej poobserwować jakąś sesję. A dopiero potem zabierać się za pisanie. Ja polecam takie granie wszystkim, bo nic tak nie pobudza wyobraźni jak porządna sesja. Jak kiedyś znudzi mi się wygodne życie i zapragnę gromadki dzieci to na pewno będę je nakłaniał do wspólnej przygody i zabiorę je do jakiegoś wymyślonego świata by pokonać potwory i zdobyć skarby. I jestem pewien, że im się to spodoba, bo to naprawdę fajna zabawa jest, bez względu na wiek.

photo credit: Nomadic Lass via photopin cc