Warsaw Shore – jak dla mnie git

 

W komentarzach pod artykułami na różnych portalach, czy to informacyjnych czy to plotkarskich w zasadzie nie ma możliwości by znaleźć jakieś pozytywne komentarze. A mój właśnie taki będzie.

W zasadzie chyba jedynym głosem jako-tako broniącym tego programu był Kominek, zwracając tym samym uwagę na kilka spraw, które ja zamierzam nieco rozszerzyć. Warto też przeczytać to o czym napisał StayFly, bo chociaż nie bronił samego programu to krytykował podejście ludzi, którzy pod nazwiskiem puszczali z ust fekalia lejąc nimi po bohaterach programu.

Na początek, dziwi mnie ta pogarda i niezrozumienie dla mało ambitnej rozrywki jaką rzekomo jest Ekipa z Warszawy. Zupełnie jakbyście w ciągu robili same ambitne rzeczy, czytając samych ambitnych autorów, słuchając ambitnej muzyki i oglądając ambitne programy. Nikt z was pewnie nie lajkuje głupich postów na fejsie, nikt nie wchodzi na kwejki i demotywatory a na youtubie nikt nie ogląda kompilacji z kotami. Jest w życiu czas na ambitne rzeczy i na mniej ambitne. Jak po całym dniu intensywnego umysłowego wysiłku wraca się do domu, to nie ma się raczej ochoty na dysputy o fizyce kwantowej, ale coś niewymagającego głębszej myśli perfekcyjnie się nada.

Druga sprawa, to nie jest do końca tak, że to nie jest ambitna rozrywka. To wasza sprawa co wyniesiecie z tego programu. Samo to, że oglądasz mądre rzeczy nie czyni cie mądrzejszym i tak samo sprawa się ma z głupimi rzeczami. Do tego potrzeba uwagi i skupienia. To co wyniesiesz z oglądanego programu zależy tylko od ciebie. Dla mnie na przykład, Ekipa z Warszawy okazała się źródłem wielu przemyśleń, niekoniecznie związanych z samym programem. Już po pierwszym odcinku zaczęły mi świtać pomysły na nowe wpisy i to wcale nie o Warsaw Shore a o dużo szerszym kontekście. No ale ja nie nastawiałem się na oglądanie syfu, tylko pozostawiłem głowę otwartą, czekając na efekty.

Kolejna rzecz, to tak na dobrą sprawę to nie ma w tym programie nic szokującego. Widziałem takie zachowania w życiu i nie zaskakują mnie one specjalnie. Że wulgarne? Tam i tak jest łagodnie, posłuchajcie sami siebie jakim językiem komunikujecie się na co dzień. Tyle samo kurew lata, a może nawet i więcej. Że płytkie? Może ci ludzie są próżni, ale z drugiej strony właśnie takie są założenia tego programu. Oni mają się tak zachowywać i mają mówić tylko o takich rzeczach. Narzekanie na nich to trochę jak narzekanie na Johna Rambo, że za mało o matematyce prawił. Jak kogoś dziwi, że tam każdy z każdym i że się przecież prawie nie znają, to niech pójdzie na dowolną młodzieżową czy studencką imprezę. Jestem pewien, że w Warsaw Shore i tak było względnie kulturalnie.

Jasne, to co oglądamy jest przejaskrawione, ale właśnie takimi prawami rządzi się telewizja. Program pokazuje skrajności, ale same sytuacje mają miejsce w życiu codziennym wielu ludzi. Powiem nawet więcej, jestem pewien, że wielu młodych gierojów bardzo chciało by machać swoimi zaganiaczami jak jeden z członków ekipy. Wiele młodych ciź chciałoby przytulić miśków w stylu Trybsona. Wiele młodych osób chciałoby bardzo prowadzić takie lub podobne imprezowe życie i jakaś część na pewno je prowadzi. A teraz sobie pomyślcie, że bohaterzy tego show nie tylko robią to o czym wielu z was marzy ale jeszcze za to zarabiają kasę. No to kto tu jest bardziej żenujący, ten który robi to co lubi, zarabiając na tym kasę, czy ten co siedzi przed komputerem i narzeka?

No i to ocenianie tych ludzi w programie. Z jednej strony zgoda – wystawiają się na widok publiczny muszą się liczyć z oceną. Ale z drugiej – wszyscy mówią o nich płytcy, że są głupi, że kretyni, że idioci. Wy też tak pewnie mówicie. Tylko, że jak do was przyjdzie ktoś kto jest od was mądrzejszy i wytknie wam to, to uważacie go za zadufanego w sobie dupka, ale jak wy robicie to samo im, to jest uszanowanko. Krytykując ich stajecie się dokładnie tacy sami, wtłaczacie się w dokładnie ten sam schemat, który wam doskwiera gdy jesteście po drugiej stronie barykady. Zresztą, oni są gorsi bo mają inne priorytety? Są głupsi, bo szukają czego innego w życiu? To nie oni mają problem z tym co robią, tylko wy.  Ostatecznie to wy zostajecie z tym wszystkim w głowie.

Ale wiem, miło jest się trochę podbudować, fajnie jest się poczuć lepszym, choćby przez chwilę. Hurra nie jestem najgorszy! Wychodzi na to, że ukryty hejter jest w każdym z nas. Ale spoko, wasza sprawa co zrobicie z tym programem. Ja chętnie obejrzę kolejne odcinki, choćby dla samej inspiracji. Wam też polecam. A jak nie znajdujecie inspiracji, to weźcie sobie do serca słowa Stephena Kinga, który mówił, że czasami lepiej jest przeczytać jedną tragicznie złą książkę zamiast setki dobrych, by wiedzieć jak nie należy pisać.