Notka brzydka jak tytuł, ale jak inaczej mam się wyrażać, gdy znowu jestem świadkiem zbiorowego onanizmu nad tragicznymi sprawami?
Mógłbym się pochylać i prowadzić wnikliwe analizy nad stanem krajowego dziennikarstwa. Mógłbym też zastanowić się nad istotą sprawy, która wywołała dziś kontrowersje i zalała mi fejsbukowy wall. Tylko ani jedno ani drugie nie rozwiąże problemu nad którym wszyscy się głowią.
Jeśli naprawdę chcecie, by niusy o Madzi, Smoleńsku czy facecie, który nie śpi bo trzyma szafę zniknęły, to po prostu przestańcie się nimi interesować. Nie klikajcie w linki ich stron, nie rozsyłajcie tego gówna dalej po sieci. Bo każdy link, każde wspomnienie, nawet te moje teraz, powoduje, że robimy reklamę tym hienom cmentarnym. Zamiast brandzlować się i krzyczeć, że oto beznadziejne dziennikarzyny są beznadziejne jeszcze bardziej, po prostu I G N O R U J M Y te serwisy.
Jak przestaniemy klikać, to one przestaną tak pisać. A tak, sami nabijacie im wejścia. Analiza sytuacji i wyciąganie poprawnych wniosków nigdy nie były mocną stroną naszego narodu. No to siedzi jeden redaktor z drugim i patrzą. Patrzą, a tam te znienawidzone teksty o tym, jak mógłby dziś wyglądać kocyk małej Madzi za 15 lat, gdyby się zeń rzekomo nie wyślizgnęła. Patrzy dalej i widzi, że licznik wejść aż szaleje. A jak dać mądry tekst o gospodarce albo filozofii to gdyby nie echo, to by kompletnie pusto było. No to redaktorzy do słusznych wniosków dochodzą, że ludzie o gównie lubią czytać i na drugie danie zaraz jakąś inszą kupę zaserwują.
Jak nie chcesz, czytelniku, więcej szlamu w mediach, to zamiast uprawiać samogwałt nad tekstami, zwyczajnie go zignoruj. Zwykle po tytule wiadomości i adresie portalu od razu wiadomo, z czym mamy do czynienia. Jak będziesz uważać gdzie chodzisz i nie będziesz umyślnie weń wdeptywać, to może się okazać, że to gówno wcale nie przeszkadza.