Zróbmy coś. Razem

Szkoda, że od szkoły podstawowej uczą nas indywidualizmu, zamiast pokazać, jak pracować w grupie.

Gdy chodziłem do szkoły podstawowej, gimnazjum czy liceum, to zawsze na pierwszym planie były indywidualne osiągnięcia. Tytuł mistrza ortografii, świadectwo z paskiem za najlepsze oceny. Wszystko to praca indywidualna. Tylko ja pracowałem na moje oceny. Im ktoś był lepszy indywidualnie, tym był lepiej nagradzany. Nikt mnie jednak nie uczył pracy w grupie. Oczywiście, było tam jakieś wspólne robienie plakatów i tego typu proste zajęcia, ale w zdecydowanej większości były zadania dla pojedynczych osób.

Jeśli miałbym wskazać największą wadę naszego systemu szkolnictwa, to byłoby to właśnie stawianie na indywidualizm. Nie żeby rozwijanie samego siebie, czy samodzielna praca były czymś złym, ale samodzielnych w naszym kraju pod dostatkiem. Mało jest natomiast ludzi, którzy potrafią zrobić coś wspólnie z innymi.

Nikt nas nie uczy jak współpracować, jak w grupie zrobić coś fajnego. Jeden ma młotek i jest mistrzem w jego używaniu, drugi ma gwoździe i jest mistrzem w ich używaniu a trzeci ma deski i też jest mistrzem w ich używaniu, ale jakoś nie potrafimy się dogadać i zbudować z tego czegoś fajnego. Nie rozumiemy, że razem potrafimy więcej.

Do tego dochodzi jeszcze takie podejście roszczeniowe. Mi się należy. Ogródek przed blokiem zapuszczony i każdy by chciał, żeby byłoby tam coś lepszego, ładniejszego, jakiś kwiat może, może krzaczek. Ale każdy tylko mówi: tam powinno być tak, tam powinno być siak. Nikt nie zadzwoni po sąsiadach i nie zbierze kilku chętnych do posprzątania i ogarnięcia ogródka. Tak po prostu. Za friko, dla wszystkich. Razem.

Razem potrafimy tylko być w czasie zagrożeń i wojen. Razem byliśmy jak obalano komunizm, razem byliśmy jak zmarł nasz papież czy prezydent, razem byliśmy jak chodziło o ACTA, przeciwko ruskim i szwabom też potrafimy się zebrać do kupy, ale jak trzeba odśnieżyć parking przed blokiem, to wszyscy siedzą i czekają na odpowiednie służby. Bo wiadomo, ważniejsze jest to, że się należy niż to, że nie da rady spod bloku wyjechać.

Nie dziwmy się więc, że jeśli na co dzień, w mikroskali nie potrafimy się z sąsiadem jakoś dogadać, to całe państwo nie do końca potrafi się zorganizować. Na kolei chaos, w służbach medycznych jak zwykle bieda, budowy się przedłużają a w urzędach to już w ogóle tylko pod górkę. Jak się sąsiedzi, Nowak z Kowalskim nie dogadają w sprawie odśnieżenia tego nieszczęsnego chodnika, to dlaczego miałby to zrobić dyrektor Iksiński z dyrektorem Igrekowskim w sprawie budowy nowej autostrady?

Więc zamiast następnym razem narzekać, że czegoś nie ma na twoim osiedlu, coś jest nie tak jak powinno, albo mogłoby być lepiej, zastanów się, co możesz zrobić, aby tak było. Ale zrobić a nie żądać od kogoś by zrobił. Weźmy Kowalskiego, Nowaka, Iksińskich, Igrekowskich i w ogóle wszystkich nas i zróbmy coś. Razem. Tak po prostu.