Zegar na ścianie

 Pamiętam jak dziś chwilę, gdy moi dziadkowie kupili zegar na ścianę. Całkiem spore, czarne, drewniane pudło odmierzające upływające minuty i godziny.

Pamiętam jak dłużyły mi się chwile gdy po raz pierwszy babcia z dziadkiem nastawiali i wieszali zegar. Był późny wieczór a ja będąc małym szkrabem zdążyłem nawet zasnąć na fotelu i potem babcia musiała mnie przenosić do mojego łóżka.

W górnej części zegara była biała tarcza i czarne, zdobione, metalowe wskazówki, natomiast w dolnej połowie mieściło się srebrne wahadło. By sprawnie odmierzał godziny, mechanizm trzeba było raz dziennie nakręcać, czym zajmował się dziadek. Każde pół godziny, które minęło było przez czarne pudło oznajmiane donośnym, pojedynczym dźwiękiem bim, natomiast pełne godziny były wybijane podwójnym bim bam na każdą jedną, co o północy i w samo południe dawało aż 24 dźwięki. Zdarzało się, że dźwięki te budziły mnie czasem w nocy, pomimo zamkniętych drzwi.

Dziś nie ma już dziadka, który mógłby te pudło nakręcać.

Nie ma też samego pudła, choć właśnie ten kawałek drewna i metalu był świadkiem tego, co naprawdę doprowadziło do śmierci jego właściciela.

Najpierw odeszła babcia. Musiało to być niedługo po tym, jak kupili ten zegar. Dziadek miał pecha, bo miłość jego życia odeszła z tego świata nie dożywając 60 lat. Choroba. Dziadek miał podwójnego pecha, bo w tym samym okresie zrezygnował z pracy, przechodząc na emeryturę. Celem jego życia stało przeżycie następnego dnia, obejrzenie kolejnych wiadomości, nakręcenie po raz kolejny zegara wiszącego na ścianie. Ile można wytrzymać żyjąc byle do jutra? Dziadek wytrzymał do 75. roku życia, więc kilkanaście lat. Ale trzeba było pomóc przy wnukach i to chyba było jego największą motywacją.

Bezpośrednią przyczyną były papierosy i choroba, która była przez nie spowodowana. Pośrednią? Brak chęci do życia, do walki o zdrowie. Były ostrzeżenia, były sugestie, namowy. Ale co z tego? Nie da się kogoś zmusić, by chciał żyć. Mój dobry znajomy miał w swojej rodzinie podobną sytuację, babcia zmarła, został sam dziadek. On jednak rzucił się w wir pracy, choć na emeryturę mógł przejść już od wielu lat. Jeśli dobrze się orientuję, jego dziadek żyje po dziś dzień. Żyje bo chce.

Oczywiście, teraz to widać jak na dłoni. Zupełnie inaczej było na co dzień, wtedy dziadek był, komu więc by przyszło do głowy, by spoglądać na jego życie z innej perspektywy?

Nie licz na swoją rodzinę, ona ci nie pomoże. Nie zrozum mnie źle, jestem pewien, że masz wspaniałą rodzinę. Ja też mam. Nie zamieniłbym nigdy w życiu swoich rodziców na żadnych innych. Jestem też pewien, że zarówno na nich jak i na innych członków mojej familii mogę liczyć w każdej sytuacji w swoim życiu i twoja rodzina na pewno jest równie wspaniała. Rzecz w tym, że musisz tej pomocy chcieć.

Dlatego właśnie licz na siebie. Znajdź sobie coś, czego mógłbyś się kurczowo chwycić, nawet jak zabraknie najbliższych ci osób. Nie będzie ci co prawda łatwiej  znieść przeciwności, ale przynajmniej będziesz chciał to zrobić. Znajdź sobie coś, co będzie sprawiać, że będziesz chciał nakręcać swój czarny, drewniany zegar na ścianie. I żyj.

photo credit: magro_kr via photopin cc