Podobno są tacy lekarze, którzy po pierwszym spojrzeniu na twarz dziecka wiedzą już, że zostało poczęte z in vitro. Bo ma dotykową bruzdę, która jest charakterystyczna dla pewnego zespołu wad genetycznych. Tak przynajmniej stwierdził pewien ksiądz.
Chodzi o wypowiedź księdza Franciszka Longchamps de Berier, znajdującą się pod tym adresem. Kontrowersje wzbudził fragment wyszczególniony we wstępie tej notki, ja tylko dodam, że genetycy podważyli taką opinię i na tym bym zakończył komentarz sedna wypowiedzi księdza a skupię się na nieco szerszej perspektywie.
Na swoich studiach miałem pewnego semestru do zrealizowania przedmiot, który się nazywał “Kultura języka”, prowadzony przez przemiłą panią profesor, która była dobrą znajomą prof. Miodka, którego chyba nie muszę przedstawiać. Jej ulubionym zajęciem było tropienie i punktowanie błędów językowych popełnianych w mediach zarówno przez polityków jak i dziennikarzy, a przez co upowszechnianych w społeczeństwie. Oczywiście podczas zajęć nie brakowało ciekawych anegdot i jedną z nich zamierzam się dziś posłużyć.
Otóż pani profesor opowiedziała nam, jak prof. Miodek skarżył się jej, że ludzie zupełnie przeinaczają jego słowa. Rozchodziło się o to, czy powinno się używać formy “pisze” czy “jest napisane”. Nietrudno zgadnąć, że ta druga forma jest jedyną poprawną, ale profesorowi Miodkowi zdarzyła się pewna drobna nieścisłość, bowiem w jednym ze swoich programów stwierdził, że owszem, “jest napisane” jest słuszniejszym wyborem, zwłaszcza w piśmie, jednak w mowie potocznej, jak sobie rozmawiamy z przyjaciółmi nie ma to większego znaczenia i możemy równie dobrze używać formy “pisze”.
Jakież było zdziwienie profesora (i nie tylko jego), gdy ludzie zaczęli używać formy “pisze” świadomie tłumacząc, że przecież Miodek pozwolił! I tak, ze zwykłego niezrozumienia wypowiedzi w Polskę poszła wiadomość, że wielki autorytet językowy, prof. Miodek pozwala mówić (i pisać) “pisze” zamiast “jest napisane”. Jedno przekręcone zdanie i pół kraju żyje w błędzie. Podejrzewam, że nawet dziś można spotkać ludzi, którzy gdy poprawić ich, że “jest napisane”, wyjadą ze zgodą Miodka.
Boję się, że tak samo będzie z wypowiedzią naszego księdza. Niby przeprosił urażonych, niby uściślił swoją wypowiedź, wytłumaczył się, ale mam wrażenie, że w świat poszła wiadomość, że dzieci z in vitro mają bruzdy. I nie zdziwię się, jak spotkam ludzi, którzy faktycznie w to wierzą. Tym bardziej, że wydaje mi się, że ta wypowiedź była zamierzona, by zniechęcić do in vitro. Taki czarny PR. Oczywiście, ze wszystkich słów można się wytłumaczyć, że przecież nie o to chodziło, że nie chciał urazić, ale natychmiast się lekceważy problem żartując o matce Madzi. A ziarno już dawno zostało zasiane.
Źródła zdjęć: 1