Zamiast lubić na stole, po prostu zbadaj cycki.
Moja przygoda z internetem rozpoczęła się bardzo wcześnie, bo jeszcze w podstawówce, kiedy to miałem przydział na starym modemie – godzina w tygodniu, a za każdą piątkę w szkole jedna godzina dodatkowa. Gdy miałem 10 lat i siedziałem na Wirtualnej Kawiarence a później na IRCu, to wyobraźcie sobie, że nikt nie chciał mi uwierzyć, że mam 10 lat, bo wtedy to medium było wolne od dzieciaków. To były piękne czasy dla sieci, kiedy nie było jeszcze trolli i hejterów a już na pewno nie w takiej skali. Wiele się zmieniło od tamtej pory, jednak jedna rzecz pozostała niezmienna. Łańcuszki.
Ktoś kiedyś wpadł na pomysł, żeby wysłać pierwszy w historii łańcuszek. Chętnie bym wrócił do tej chwili i wyrwał gościowi klawisze z klawiatury, no ale stało się, czasu cofnąć się nie da. Zresztą, jednej osobie można jeszcze wybaczyć, każdy popełnia jakieś głupoty. Gorzej, że niezmiennie od lat, w dalszym ciągu całe mnóstwo ludzi wierzy w bzdury typu “wyślij tą wiadomość do 5 znajomych, albo umrze ci chomik”. Ludzie wierzą i wciąż rozsyłają ten spam po sieci. Żeby było jeszcze śmieszniej, ktoś na poważnie sobie pomyślał, że w sumie tym łańcuszkiem to można zrobić coś dobrego i zmusić kogoś do refleksji i że taki łańcuszek zrobi wiele dobrego bo przecież można zakamuflować w łańcuszku jakiś mądry przekaz.
Problem polega na tym, że kamuflując przekaż, ostatecznie bardzo szczytnej akcji, utrudnia się dostęp do tej informacji. Widząc na swojej tablicy kilka tekstów w stylu “lubię to robić na biurku…” pomyślałem sobie o dżizas, kolejny debilny łańcuszek. I nie, nie zaciekawiło mnie by sprawdzić co on oznacza. Nie interesowało mnie, dlaczego znajome nagle poczuły potrzebę opowiadania o swoich dewiacjach seksualnych publicznie. Widząc taki jeden wpis, pomyślałbym, że to coś w rodzaju karnego kutasa, ale widząc ich dziesięć wiem, że mam do czynienia z jedną z siedmiu plag internetowych. Spotykając to po raz 176542367 w ciągu ostatnich kilku lat, mój organizm wykształcił w sobie mechanizm obronny, który ignoruje takie tematy. I wiem, że nie jestem wcale wyjątkiem.
A więc, drodzy organizatorzy akcji, drogie kobiety, zanim następnym razem udostępnicie takie głupie wiadomości zastanówcie się przez chwilę. Bo wystarczyłoby wrzucić odpowiednie zdjęcie, napisać coś w rodzaju badaj cycki a news rozszedłby się jak świeże bułeczki. I już na pierwszy rzut oka byłoby wiadomo o co chodzi. Umówmy się, robienie sobie zabawy z poważnej sprawy może mieć sens, jeśli przyniesie to jakiś pożytek. Ale rzecz w tym, żeby jak najwięcej osób dowiedziało się, że cycki trzeba badać a ten łańcuszek tego nie gwarantuje. Bierzcie przykład z Ice Bucket Challenge, w którym wszystko było proste – oblej się albo wpłacaj. Natomiast robienie akcji, której sposób komunikacji zamiast ciekawić, odpycha, to strzał w kolano.
A cycki badać trzeba, więc zamiast rozsyłać po sieci syf, po prostu pójdź i zbadaj je. I koniecznie namów koleżanki.