Mam gdzieś wasze szwajcarskie kredyty

I dobrze wiecie gdzie.

Nie mam auta bo mnie nie stać. No, może jakiś używany, czterdziestoletni maluch byłby w zasięgu ręki, ale o nowym z salonu nie mam mowy. Nie byłem na wakacjach zagranicznych bo mnie nie było stać. Z podróży, mój portfel daje radę tylko w przypadku takich lokalizacji, do których jeździ tramwaj. Nie mam dzieci bo mnie nie stać. Nawet ich specjalnie nie chcę, ale na pewno argument finansowy zwyczajnie w chwili obecnej dzieci uniemożliwia. Nie mam hacjendy z tarasem i baldachimami, nie mam ogrodu otoczonego tujami albo wysokim żywopłotem, bo mnie nie stać. Jakby było mnie stać, to na pewno to wszystko bym rozważył, ale teraz nawet nie ma co gdybać.

Rzecz w tym, że tych wszystkich frankowiczów też nie było na to wszystko stać. Jeśli ktoś mi dzisiaj mówi, że nie wiedział o ryzyku brania kredytu w innej walucie, to albo kłamie, albo jest idiotą. Nie potrzeba specjalistycznej wiedzy finansowej żeby wiedzieć, że kurs obcej waluty się waha. W mniejszym bądź większym stopniu, ale jednak się waha. Więc można spodziewać się, że może zdarzyć się tak, że zapłacicie mniej. Ale równie prawdopodobne jest to, że zapłacicie więcej.  Jasne, do tej pory kurs trzymał się sztywno i nie było większych wahnięć, do tego czasu zwykle się to opłacało. Tym razem się nie opłaciło.

Nikt wam nie dawał gwarancji, że szwajcarska waluta nie będzie droższa. Patrzyliście na wykresiki, które pokazywały dane wstecz i wyciągaliście wnioski wprzód. I nagle się okazało, że Franek wcale nie zależy od wykresików, tylko odwrotnie, to wykresiki zależą od niego. I na własne ryzyko nabraliście kredytów na życie.

Zupełnie zapominając, że na takie życie po prostu was nie stać.

photo credit: Parvinder Singh via photopin cc