Krótka historyjka o tym, co grozi gdy twoja partnerka jest z politechniki.
Był wtorek, późnym wieczorem. Gwiazdy już dawno wylały się na niebie, październikowy chłód opanował miasto. Leżąca w łóżku para rozmawiała o minionym dniu.
Chłopak był po nie najlżejszym dniu na uczelni. Po wielu godzinach wykładów z przedmiotów, o których nie śniło się nawet największym filozofom, mózg jegomościa był jak nawodniona do granic możliwości gąbka. Podczas gdy jego usta i struny głosowe z lekkim entuzjazmem pracowały nad kontynuowaniem konwersacji, jego umysł pogrążył się w śnie tak głębokim, że wydawało się słyszeć jego donośne chrapanie.
Z dziewczyną sytuacja wyglądała zupełnie odwrotnie. Tego dnia akurat nie miała zajęć, w związku z tym samotnie spędziła go w domu a jej chęć rozmowy była nieporównywalnie większa. Chłopak nie miał jej tego za złe, jednak długa rozmowa o tej porze, po ciężkim dniu i do tego w pozycji leżącej była daleko poza zasięgiem jego możliwości, więc opowiadała głównie ona, podczas gdy on wyrzucał z siebie jedynie zdawkowe odpowiedzi.
Po pewnym czasie i po kilkunastu drobnych tematach i kwestiach jakie przewinęły się tego wieczoru, nadeszła chwila niczym nie zmąconej ciszy. Umysł dziewczyny wyraźnie obudził się z całodniowego marazmu nie pozwalając jej nawet próbować zasnąć, podczas gdy chłopak był na skraju wyczerpania a moment wyciszenia, który nastąpił, już niemal pozwolił mu zasnąć. Był dokładnie o kilka chwila od całkowitego odpłynięcia w objęcia Morfeusza, już niemal zamajaczył przed nim początek snu, gdy odezwała się jego dziewczyna.
– A wiesz, że przy całkowaniu przez podstawienie, granice całkowania zamieniają się? – spytała jak najbardziej poważnie, patrząc na partnera wzrokiem jakby było to najnormalniejsze pytanie pod słońcem. Chłopak aż podskoczył, wyrwany z tego błogiego stanu, niemal dostając zawału i prawie spadając z łóżka. Nie ma to jak dziewczyna z politechniki, pomyślał po kilku chwilach, śmiejąc się głośno.
photo credit: Wojtek Gurak via photopin cc