Jak rzucić palenie?

Nie będę pisał o chorobach jakie powoduje palenie. Nic o skutkach zdrowotnych. Nic o zmarnowanych pieniądzach i nic smrodzie. To już dawno wiecie.

Palaczy nie wystraszą drastyczne zdjęcia, straszenie cłem czy chorobami. Dziś, każdy kto zaczyna palić doskonale zdaje sobie sprawę, że to szkodzi. Nasz organizm już przy pierwszej fajce daje o tym znać, przez co się krztusimy. Gdyby te wszystkie ostrzeżenia, nakazy i zakaz miały być skuteczne, to już prawie nikt by nie palił.

Cały problem z paleniem i rzuceniem palenia polega na złym nazewnictwie. Żaden palacz nie powie ci, że jest uzależniony od nikotyny. Oni powiedzą, że lubią sobie zajarać, że papierosy pomagają im się odstresować, że doskonale zapełniają czas, że są elementem codziennych rytuałów. Okłamują sami siebie nie zdając sobie nawet z tego sprawy.

Palaczowi wydaje się, że puszczenie dymka jest spoko, że to nic strasznego, że jakby chciał rzucić to rzuci, a w ogóle, to on nie potrzebuje rzucać bo dobrze mu z tym. Tymczasem stan faktyczny jest nieco inny. Palacz jest tak samo uzależniony od nikotyny jak alkoholik od alkoholu albo narkoman od narkotyków. Zrozumienie tego, jest kluczowe do późniejszego zerwania z nałogiem.

Zacznijmy od moich kompetencji. Paliłem papierosy 8 lat. Swego czasu około paczki dziennie. Były dni, że paliłem 3-4 papierosy a były że i półtora paczki mogło nie starczyć – zwłaszcza na imprezach. Czerwonych – czyli najmocniejszych. Potem gdzieś w internecie znalazłem informacje o książce Allena Carr’a o jakże sugestywnym tytule – “Prosta metoda jak skutecznie rzucić palenie“. Przeczytałem, wyszedłem na balkon, mówiąc do przyjaciół, że oto właśnie jest mój ostatni papieros w życiu. Spaliłem go. Nigdy więcej nie zapaliłem papierosa.

Książkę tego gościa wam polecam. Sam palił, próbował wszystkich metod. Bezskutecznie. Palił 100 papierosów dziennie. Nawet śmierć jego ojca z powodu raka płuc nie pomogła mu. W końcu, w wieku 48 lat rzucił palenie i opisał to w swojej książce. Wiem jak brzmi rzucenie palenia po przeczytaniu książki, bo mi też nie chciało się w to wierzyć po przeczytaniu iluś tam opinii w sieci. Nie mniej, na mnie zadziałało. No, ale wróćmy do tematu.

Na początku rozprawmy się z mitem, że palisz bo lubisz palić. Gówno prawda, ale wiem dlaczego tak uważasz. Też tak mówiłem i myślałem. Ale to bzdura. Przypomnij sobie swojego pierwszego papierosa. Pierwsze zaciągnięcie. Smaczne? Przyjemne? Może orzeźwiające? Nie. Jestem pewien, że się zakrztusiłeś, że smak był okropny i było ci nie dobrze. A mimo to, brałeś kolejnego “macha”. Dlaczego? Dlatego, że lubiłeś to robić? Nie, robiłeś to dlatego, że w filmach najwięksi twardziele zawsze palili, albo dlatego, że kumpel obok cie podpuszczał. Allen Carr twierdził, że już po pierwszym zaciągnięciu się byłeś uzależniony. Nie wiem czy tak było, ale sam siebie zapytaj, czy właśnie taka jest twoja definicja “lubienia”?

Żeby rzucić definitywnie palenie, potrzebujesz tego chcieć. Musisz chcieć przestać palić. Musisz uświadomić sobie, że to, że palisz, to nie jest twój wybór, tylko twój nałóg. Jeśli szczerze chcesz, to jesteś już w połowie drogi. Serio! Wiem to, bo byłem tam. W tym samym miejscu co ty.

Załóżmy więc, że nie chcesz palić. Że masz dość, że samemu chcesz rządzić swoim życiem. Kluczowe pytanie – co teraz? Napisałem, że jesteś w połowie drogi. Teraz wystarczy przejść drugą połowę – postanowić sobie, że nie zapalisz już nigdy w życiu papierosa. Nigdy. Nie weźmiesz nawet małego “macha”. Nie od jutra. Nie od przyszłego tygodnia. Nie, gdy zajdę w ciążę, czy jak nie będzie mnie już stać. Po prostu teraz. Tak jak stoisz. Musisz stwierdzić, że samemu chcesz kierować swoim życiem, że nie chcesz, by ktokolwiek inny i cokolwiek innego mówiło ci jak żyć.

Powiesz teraz pewnie, że mnie popieprzyło, że gdyby to było takie proste to już dawno byś nie palił. Ale to jest takie proste. Zwróć uwagę, w ciągu dnia palisz w pewnych odstępach czasowych – co godzinę, co dwie godziny, itd. I teraz mówisz, że chcesz rzucić, ale nie możesz wytrzymać i musisz zapalić. Pozwól, że cię zapytam – czym objawia się to, że musisz zapalić? Trzęsą ci się ręce? Nie. Może nie możesz oddychać? Nie. Są dwa objawy – uczucie podobne do zwykłego głodu (dlatego wielu rzucających palenie mylnie sądzi, że od tego się później tyje) – głód nikotynowy oraz to co się dzieje w twojej głowie.

Myślisz, że nie jesteś w stanie tego wytrzymać? A ja wiem, że jesteś. I jestem pewien, że to robisz. Dlaczego? Bardzo niewiele osób (a nikt, spośród tych których znam) gdy paliło, musiało się budzić w środku nocy, żeby zapalić. Zwykle było to tak, że fajeczka przed snem, a później po obudzeniu. O czym to świadczy? A no o tym, że twój organizm spokojnie sobie poradzi z fizycznymi objawami odstawienia papierosów. Pozostaje jedynie twoja głowa. I to na niej powinieneś się skupić.

Teraz jest dobry moment, żeby się pochylić nad tymi, którzy próbowali rzucać, ale im się nie udało. Dlaczego tak się stało? Pewnie dlatego, że stwierdzili “ja jednak lubię palić i nie chcę wcale rzucać” albo “zapalę tylko jednego, nic się nie stanie”. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z klasyką dla nałogów, w drugim z nieuświadomieniem sobie pewnych spraw. Nie da się rzucić tylko trochę palenia. Nie da się rzucić stopniowo. Nie da się zastąpić palenia niczym innym. Albo rzucasz palenie, walczysz o swoją niezależność, albo tego nie robisz. Albo palisz dalej, albo nie palisz wcale i nigdy więcej. Nie ma półśrodków.

W pełni zgadzam się z Carr’em, że środki w stylu gumy z nikotyną, albo plastry z nikotyną to jest pic na wodę i jeśli ktoś uważa, że rzucił dzięki temu, to tak naprawdę rzucił pomimo tego. Nikotyna jest uzależnieniem. Zadaj sobie teraz pytanie – jak leczy się uzależnienia? Jak alkoholików leczy się z alkoholizmu? Zamiast wódki daje im się piwko? Czy narkomanom zamiast heroiny daje się blanta z marihuaną, żeby zerwali z nałogiem?

Dlaczego więc zastępowanie papierosa czymś, co również zawiera nikotynę, miałoby ci pomóc w wyleczeniu się z tego nałogu? Bo jakaś tam organizacja lekarska tak twierdzi? A jaki to problem kupić kilku lekarzy, żeby mówili co dla nas wygodne? Zwłaszcza jeśli w grę wchodzą grube miliony. Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych, ale jestem pewien, że z milionem w kieszeni znalazłbym ze dwóch – trzech lekarzy którzy powiedzieliby, ze hodowana przeze mnie brukselka może wyleczyć cie z raka.

Zresztą, nie muszę daleko sięgać, żeby uzyskać potwierdzenie moich słów. Jedno hasło w wujku Google’u dało mi dwa artykuły (jeden i drugi). W pierwszym uwidoczniony jest brak skuteczności gumy z nikotyną, przy czym wskazuje się skuteczność plastra nikotynowego, ale jedynie przez krótki okres po rzekomym leczeniu.

Piszę, że rzekomym, bo jak można nazywać lekiem produkt, który jest po prostu inną niż papieros formą toksyny? To trochę tak, jakby zamiast tych mocnych papierosów, nagle kazać ludziom palić super-super-lighty i twierdzić, że skoro się już nie pali tych mocnych, to jest się wyleczonym. W drugim artykule wprost napisano, że:

(…) nikotynowa terapia zastępcza nie jest skuteczniejsza w czasie rzucania palenia niż samodzielne próby zerwania z nałogiem (…)

co chyba nie wymaga dodatkowego komentarza.

Zanim więc stwierdzisz, że chcesz używać takich zamienników zadaj sobie pytanie – jak leczy się inne uzależnienia? Zmniejszając dawkę lub zmieniając formę, czy może jednak całkowicie odcinając od uzależnienia?

Wszystko sprowadza się zatem do pytania, czy chcesz rzucić palenie? Jak chcesz, to po prostu przestajesz palić i zaczynasz to doceniać i się z tego cieszyć. Jasne, że pierwszego dnia nie będzie łatwo. Ale z każdym kolejnym dniem będzie już tylko lepiej. Ja po tygodniu nie czułem już absolutnie żadnego fizycznego objawu odcięcia się od nikotyny. Żadnego uczucia głodu, pilnej potrzeby zapalenia.

Jedyne co pozostawało, to zwykłe nawyki – jak papieros do kawy, papieros po jedzeniu, papieros na przystanku, papieros do piwka. Tylko wtedy byłem poddawany próbie i tylko w głowie, w myślach. A jaki jest problem w zmianie zwykłego nawyku? Przecież możesz stworzyć sobie nowe nawyki, takie jakie tylko sobie zechcesz, a nie takie do jakich zostaniesz zmuszony przez nałóg. Do kawy zamiast fajki możesz użyć herbatnika, po jedzeniu można wypić jogurcik a do piwka wystarczą paluszki. Jak nie będziesz tego wpieprzać tonami, to nie musisz się bać, że przytyjesz.

Wszystko o czym piszę lepiej wytłumaczyłby ci Allen Carr, więc zachęcam cie do przeczytania jego książki. Jak dobrze sobie poukładasz to wszystko w głowie, to już nigdy w życiu nie zapalisz papierosa. Wystarczy tylko dwie rzeczy: chęć i postanowienie. I będziesz wolny. Tak jak ja.

photo credit: massimo ankor via photopin cc