To nie jest kraj dla wysokich ludzi

Wydawać by się mogło, że wysocy mają życie usłane różami. Otóż, cytując klasyka, nic bardziej mylnego.

Statystycznie rzecz biorąc, większość z was jest ode mnie niższa. Moje 195 cm może nie jest jakimś imponującym wynikiem, ale pozwala mi o sobie mówić, że jestem wysoki. Oczywiście, z waszego punktu widzenia to może wydawać się bardzo fajne, bo przecież wysoki to prawie jak przystojny, a prawie przystojny już podoba się kobietom, zwraca na siebie uwagę i w ogóle większe kroki się robi toteż podróże są szybkie. Mało kto jednak dostrzega wady bycia wysokim w naszym kraju (i zapewne innych także, ale brak mi eksperiencji), pozwólcie więc, że wam opowiem.

Otóż zacznijmy od sprawy podstawowej – nieogarnianie swoich kończyn. Z waszej perspektywy wygląda to czasem na byciu paralitykiem i coś w tym jest. Na biologii tak dobrze się nie znam, ale strzelam, że to wina dłuższych nerwów a co za tym idzie większego czasu reakcji. Efektem często bywa zahaczanie o różne przedmioty, upuszczanie ich, taka ogólna niezborność ruchowa. Zapanowanie nad własnymi kończynami czasami naprawdę bywa problematyczne.

Druga sprawa, wysocy wychodzą poza standardy. Objawia się to choćby przy okazji kupowania ciuchów. Ja jeszcze nie mam aż tak dużych problemów, ot ledwie kilka modeli butów czy koszulek jest nie dla mnie, ale ci jeszcze wyżsi mają całkiem spore problemy. A weź tu człowieku kup samochód będąc wysokim. Jeszcze dla siebie to pół biedy, ale miej całą rodzinę w swoich rozmiarach i spróbuj dostać duże auto rodzinne, w którym nogi nie wbijają ci się w przednie siedzenie a głową nie wystajesz przez szyberdach.

Jak już jesteśmy przy środkach transportu, to nie sposób nie wspomnieć o komunikacji miejskiej. Przy żadnym wejściu do tramwaju czy autobusu nie mogę się zamyślić i nie schylić, bo zaraz ucierpi głowa. Ale to nie wszystko, we wrocławskich tramwajach zaraz za wejściem jest kolejna pułapka – poręcze, o które często moja głowa mimo wszystko zawadza powodując rozbawienie współpasażerów. Jak już się wejdzie to też nie zawsze jest już z górki, bo jakby tak mi się zachciało luksusu jakim jest miejsce siedzące, to też mogą być problemy, bo w tak skompresowanych pojazdach by usiąść potrzebuję jedną nogę wrzucić pod siedzenie a drugą zostawić w korytarzu – no, tam gdzie się stoi. Ewentualnie mógłbym założyć nogi za głowę, ale innych opcji już nie ma by usiąść, miejsce przede mną często skutecznie to utrudnia.

W pociągach też nie jest dużo lepiej i choć usiąść zdecydowanie łatwiej, to często ci siedzący naprzeciwko nie są specjalnie zadowoleni, że moje nogi mają niemal pod nosem. Ostatnio też zwróciłem uwagę na kolejną niedogodność. Otóż nieco się spóźniwszy na pociąg, byłem zmuszony doń wejść gdy już wszyscy inni wygodnie się rozsiedli. Ścisk był na tyle spory, że pozostało mi stać w przedziale (zamiast w przejściu pomiędzy przedziałami).

Pamiętacie jak pisałem o czytaniu w podróży? Na stojąco czytać nie lubię, ręka mi się trzęsie od ciężaru książki i wyłapać literki ciężko. Nieco łatwiej jest z telefonem, toteż trochę posurfowałem po sieci, ale już po kilku chwilach rozbolał mnie kark od patrzenia w dół na smartfona. Trzymanie go w górze było jeszcze mniej wygodne więc zostały mi dwie opcje: albo wgapianie się w ludzi, albo podziwianie widoków. Gdy spróbowałem tego drugiego okazało się, że nie jest to takie proste. Okna również projektowane są dla ludzi standardowych a tacy nietuzinkowi jak ja mają kłopot – okna w pociągach są za nisko.

I tak, próbując ujrzeć naszą piękną, tfu, jesień, udało mi się zobaczyć jedynie sąsiednie tory i kawałek rowu, a żeby widzieć więcej musiałbym przykucnąć, albo zgarbić się mocno, więc sami się domyślacie jak to wpływa na komfort jazdy. Całe szczęście, że niedługo potem zwolniły się miejsca siedzące i nie musiałem więcej obserwować pochłaniającej mnie podłogi.

Do tego wszystkiego można także dodać jeszcze za niskie ławki w szkołach, konieczność garbienia się co kilka kroków przechodząc w pobliżu drzew i ich gałęzi albo problem z wygodnym łóżkiem i pościelą, pod którą można się spokojnie zmieścić a i pewnie wiele innych powodów by się znalazło, ale już nie będę dłużej was zanudzał problemami pierwszego świata. Dlatego od tej pory, gdy zobaczycie kogoś wysokiego to raczej mu współczujcie zamiast zazdrościć. Wasze głowy naprawdę nie wiedzą co to znaczy nabijać sobie co chwilę guza a wasze małe palce u stóp naprawdę nie zahaczają o szafki tak często jak nasze. Dlatego cieszcie się, szczęśliwi bastardzi!

photo credit: Michael Rammell via photopin cc