To wszystko wina kraju. #KrótkaPiłka
Jakiś czas temu, będąc w markecie, podsłuchałem strzępek rozmowy dwóch pracownic. Jedna z nich narzekała drugiej na swoje trudy i znoje, wiecie, taki standardzik, że podatki wysokie, że płaca za niska, że mąż też za niski i w ogóle jakiś taki krótki. Praca ciężka, ceny wysokie, ulice zakorkowane a sąsiedzi do dupy. I trwała taka litania złego losu, i trwała, by ostatecznie zakończyć się stwierdzeniem drugiej pracownicy sklepu płytkim jak brodzik: co zrobisz, taki popieprzony kraj.
Nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu. Wiecie, nie specjalnie mnie bawią niepowodzenia innych, wręcz przeciwnie, częściej się nimi smucę. Nie sprawia mi radości wieść, że sąsiad zbankrutował, albo któremuś politykowi stała się jakaś przykrość. Nie uśmiechnąłem się dlatego, że komuś się ciężko żyje. Rozbawiła mnie natomiast niezbyt wnikliwa analiza problemów. Taki kraj. I koniec. Kropka. Nie da się nic zrobić. Nie może być lepiej, bo taki kraj. Jakby kraj był inny, to może, ale nie. Nie da się. Temat wyczerpany, nie ma co się dłużej zastanawiać.
Wystarczy powiedzieć, że żyjemy w takim kraju i wszystko staje się jasne. Nie trzeba główkować i wymyślać realnych rozwiązań problemu. Nie trzeba zmieniać innych, nie trzeba zmieniać samego siebie. Winny jest kraj, cokolwiek by on nie znaczył. Już nawet nie mityczny system, nie ludzie czy społeczność, nie krajan, Polak. Winny jest kraj, więc niech kraj się martwi. A ja?
A ja wracam do narzekania.
W końcu mój kraj, taki do dupy.