Specjalnie do wszystkich purystów językowych oburzających się na korpomowę w życiu codziennym.
Przeczytałem dzisiaj wywiad z młodym, popularnym youtuberem. Wywiad jak wywiad, dziennikarze wciąż pytają o te same rzeczy, ciągle patrząc na tworzenie treści w internecie jak na coś dziwnego. Ciężko jest ludziom zrozumieć specyfikę nowych mediów i chyba nie prędko się to zmieni, no ale ja nie o tym. Wiecie co wywołało największe poruszenie wśród czytelników? To, że chłopak użył zwrotu:
I w komentarzach wypowiedzi znawców, z ironicznymi uwagami o języku polskim, o szkole i o ginącym języku ojczystym.To bardzo miło, że tylu ludziom zależy na pielęgnowaniu naszego dziedzictwa narodowego. Iście szlachetne. Szkoda tylko, że ci ludzie jadą po chłopaku w ogóle nie rozumiejąc specyfiki dzisiejszych czasów. Dziś korporacje są wszechobecne. Każdy ma kogoś w rodzinie albo wśród znajomych, kto jest korpoludkiem. Ciężko więc o to by ich mowa nie przenikała do życia codziennego, skoro jest ich tak dużo. Już nawet nie wspominam o globalizacji i konieczności posługiwania się terminami, które nie mają swojego odpowiednika.
Ludzie, którzy na to narzekają próbują innym wmówić, że ludzie są dla języka a nie język dla nich. To idiotyzm. Jeśli mówimy o języku mówionym, powszechnym, a w takim przecież udzielał wywiadu ReZigiusz, to kluczem nie jest gramatyczna poprawność tylko zrozumienie przez odbiorcę. Jeśli na co dzień obracasz się w w takim towarzystwie, które posługuje się tylko takim słownictwem to nie ma sensu stawać okoniem i robić sobie pod górkę tylko w imię pięknej polszczyzny.
Wspomnę jednak o tej globalizacji. Bo widzicie, poprzednie pokolenia wychowywały się w języku polskim i tylko takim. Oczywiście, uczono języków obcych, ale ich obecność w codziennym życiu była niewielka. Dziś natomiast, bez angielskiego to jak bez ręki, ani serialu nie obejrzysz, ani w grę nie pograsz. O rozmowie z rówieśnikami z całego świata nawet nie mówię. Większość ludzi angielski umie o tyle o ile i nie włada nim tak, by móc swobodnie przełączać się i w locie tłumaczyć wszystkie słówka i terminy. Jeśli więc grupa młodych ludzi gra w grę w języku angielskim, to potem przy spotkaniu rozmawia ponglishem. Nie dlatego, że to super nowomowa i tak się tym jarają, tylko dlatego, że tak szybciej i łatwiej jest wyrazić swoje myśli tak, by odbiorca je zrozumiał i nie kombinował o czym ja mogłem powiedzieć.
Zresztą, wszystkim głupim krytykom polecam poczytać słownik Kopalińskiego. Gdyby go przeczytali, mogliby dojść do wniosku, że wiele ze słów którymi się dziś posługują i uważają za rodzime, tak naprawdę pochodzi z innych języków. Na całe szczęście słowniki tworzy się w oparciu o słowa których się używa, a nie używa się tylko tych słów, które są w słowniku. A oburzonym radzę, by sfokusowali się na ważniejszych targetach niż pouczanie ludzi w komentarzach, bo zwyczajnie nie mają racji. Bardzo was proszę, getdefakałtujta się z moich internetów.