Cały w tym ambaras, jak tu gadać, żeby się dogadać.
Zrobiłem sobie małe wakacje na początku roku i odpocząłem. Zebrałem siły, zebrałem do kupy pomysły, na kilka dni się po prostu wyłączyłem. Polecam każdemu, to dobry sposób na oczyszczenie głowy i ogarnięcie ważnych spraw. Dzisiejszy wpis tak nieco na rozruch, żebyśmy wszyscy wrócili do formy bez komplikacji. Mam trochę materiału na kilka kolejnych wpisów i w najbliższych dniach będzie odrobina popkultury przeplatana wpisami o stylu życia. Musimy trochę odsapnąć od ciężkich, związkowych tematów. Ale nie bójcie się, nie na długo. Będziecie mieli co czytać, zwłaszcza, że kilka dni temu zdarzyło mi się napisać kilka najbardziej wzruszających akapitów, jakie do tej pory napisałem w swoim życiu. Będziecie płakać i szerować, a z wdzięczności wysyłać fotki swoich piersi na Snapchacie, obiecuję. A tymczasem porozmawiajmy o rozmawianiu.
Grudniowy, mroźny wieczór, jedna z wrocławskich drogerii. Ludzie wyszli już z pracy, wszyscy gdzieś się śpieszą. Pewnie do domu, do dzieci, na zajęcia z szydełkowania albo kurs tańca. Wszystkim szkoda czasu na transport, na stanie w kolejkach, ale trzeba stać, bo wszyscy stoją a szampon sam się nie kupi i do domu nie przyniesie. No to stoją, ona i on. Ona się krząta tu i ówdzie, co chwilę coś dorzucając do koszyka. On cierpliwie stoi, okupując miejsce w kolejce niczym niegdyś germański oprawca Rzym – twardo i bezlitośnie. Ale nawet barbarzyński wojownik miewa gorsze dni, a że aura tego wieczoru była, delikatnie mówiąc, nieszczególna, to się biedakowi zdarzyło zamyślić.
Kto myśli, że takie zamyślenie się to nic strasznego, z pewnością nie poznał nigdy kobiety naszego Helmuta.
Pytanie było oczywiście retoryczne. I nie, nasz dzielny barbarzyńca nie dał plamy drugi raz i nie zamierzał tak stać, ale też nie w tym rzecz, puenta leży gdzie indziej.
Pytanie oprócz tego, że retoryczne, zawiera w sobie, całkiem przykrą zresztą, tezę. Tezę, która brzmi i tak tego nie zrobisz. Nawet o mnie nie pomyślisz. Albo masz w dupie to co robię. No sami przyznacie, nie nadinterpretuję, prawda?
Wiem, nie znam całego obrazka. On pewnie od tygodnia chodzi zamyślony, bo zakochał się w koleżance z pracy. Albo od miesiąca myśli tylko i wyłącznie o nowym projekcie, zaniedbując kompletnie swoją partnerkę. Albo myślami odpłynął i zastanawia się czy dziś w nocy zagrać w nową Fifę, czy może jednak pyknąć sezon w menedżera. I w ogóle nic nie pomaga w domu i jest beznadziejny i się nie stara. A rano zostawił skarpetki na środku pokoju i nie posprzątał po sobie w kuchni, więc ona ma święte prawo być na niego zła i mu dogryzać.
Tyle, że nie.
Zastanawiacie się czasem, po co ludzie otwierają swój otwór gębowy? Po co wprawiamy w ruch struny głosowe i dlaczego od tysięcy lat próbujemy się między sobą dogadać? Mam taką jedną kontrowersyjną tezę.
Po to, żeby się między sobą dogadać.
Po to się mówi do drugiego człowieka, żeby on nas zrozumiał i żeby nas posłuchał. Jak chcemy, by partner coś dla nas zrobił to mamy dwie opcje. Możemy albo go do tego zmusić, albo sprawić że sam będzie chciał to zrobić. Tymczasem pretensje to zawsze droga do przymuszenia. Albo oporu.
Serio, ja wszystko rozumiem. On pewnie sobie zasłużył i wydaje się, że to jedyna metoda. Ale zastanówcie się przez moment, postawcie się przez chwilę po drugiej stronie. Zapytajcie siebie, czy zależy wam na tym, żeby wyżyć się na drugiej połówce, czy może jednak, żeby połówka do was przyszła i was wsparła? Bo jeśli to pierwsze to droga wolna, tylko że w ten sposób po prostu nawrzucasz osobie, którą podobno kochasz a przynajmniej szanujesz i nic się nie zmieni.
Słowa mają znaczenie. Jest różnica między Możesz mi pomóc czy tak będziesz stał? a Skarbie, mógłbyś mi pomóc? Zwracajcie uwagę na to którą wersję stosujecie. Uważajcie, by się nie zapomnieć i nie obudzić się później z ręką w nocniku, gdy nigdy nie szanowany partner wystawi wasze walizki za drzwi i powie wam w waszym stylu spierdalaj. Bo jeśli tak wygląda ich codzienność to Helmut w końcu odpowie w ten sposób swojej Helmucinie.
Tylko wtedy będzie już za późno na ciętą ripostę.