Supernatural

Na niedzielny wieczór jak znalazł odcinek czy dwa serialu. Zwłaszcza takiego, który wciąga.

Muszę przyznać, że to jeden z mniej równych seriali jakie oglądałem. Gdy zaczynałem nie mogłem zdzierżyć więcej niż jednego odcinka na raz. Nie żeby było jakoś tragicznie, nic z tych rzeczy, po prostu to były takie odcinki, które można było jedynie pojedynczo obejrzeć w wolnej chwili. Nie zachwycały i nie powalały na kolana, ale pozwalały oderwać się od bieżących spraw. Ot, dwóch gości polujących na duchy, zombiaki czy inne wiedźmy. Wszystko to znane z bajek i legend, osadzone w nowoczesnych czasach. Nihil novi.

Jak się jednak okazało, z każdym kolejnym odcinkiem scenarzyści rozkręcali się coraz bardziej, co wychodziło serialowi na korzyść. O ile na samym początku jakoś ciężko mi było uchwycić i zainteresować się głównym wątkiem, tak w miarę rozwoju akcji wkręcałem się coraz bardziej. Niby to normalne, że czasami seriale nie wkręcają od pierwszego odcinka, ale było kilka takich, w których już po obejrzeniu kilku minut byłem wielkim fanem serii. Supernatural taki nie jest i żeby go pokochać, musicie poświęcić mu nieco więcej czasu.

Tak więc, jeśli się zdecydujecie, to pierwszy sezon będzie mijał wam z wolna. Dopiero druga seria nakręca na tyle wartką akcję, że nie da się czasem obejrzeć jednego tylko odcinka. UWAGA NADCHODZI MAŁY SPOILER! A im dalej w las, tym bardziej po bandzie. Raz bohaterowie walczą z demonami, innym razem z samym diabłem czy nawet… z aniołami. Tak, dobrze przeczytaliście, walczą z aniołami. :)

Wszystko co dobre kiedyś się kończy i po naprawdę mocnych i bardzo inspirujących (o tym może innym razem) sezonach 3,4,5 nadszedł co najwyżej średni 6 i bardzo słaby 7. Ten ostatni oglądałem już nieco z przymusu a bardziej z przyzwyczajenia. Ale nie żałuję, bo co prawda dopiero zacząłem oglądać sezon ósmy, ale tematyka jest zdecydowanie ciekawsza niż w poprzednich dwóch a i akcja jakoś bardziej się klei.

Swoją drogą, to również pierwszy serial, w którym tak bardzo wkurzały mnie tzw. “zapychacze”, czyli odcinki nagrane byle by nie pchnąć dalej głównej fabuły. Każdy, nawet najlepszy serial ma takie odcinki, ale ten ma ich naprawdę sporo. Fajnie jest, jak twórcy mają do siebie dystans i nagrywają odcinek w którym naśmiewają się sami z siebie (a nawet grają samych siebie) ale podobnych odcinków w każdym sezonie jest po kilka i naprawdę lepiej byłoby zrobić mniej odcinków, ale lepszych.

Ciężko mi ocenić ten serial jako całość. Na pewno polecam go sobie obejrzeć i wyrobić własne zdanie, bo moim zdaniem jest warty choćby kilku odcinków, ot w niedzielny wieczór. Gdybym miał ocenić go na podstawie sezonów 1-5 to bez wahania przyznałbym mu 9/10, może nawet więcej. Natomiast biorąc pod uwagę sezony 6,7 i naprawdę sporo “zapychaczy” to dziwie się dość wysokiej ocenie na Filmwebie (8,2). Sam dałbym solidną siódemkę, może taką z plusem. No cóż, zobaczymy jak się rozwinie sezon 8.

Źródło zdjęcia: 1