Dlatego nie jesteś na jego miejscu

 

Gdy się czyta wywiady czy zwykłe rozmowy z ludźmi, którzy coś tam w życiu już zdążyli osiągnąć, to wielu z nich podkreśla, że oni jeszcze sukcesu nie osiągnęli, że gdyby tak powiedzieli, to zatrzymali by się w rozwoju.

Jakiś czas temu przeglądając nowinki sportowe a w szczególności mnie interesujące – piłkarskie, trafiłem na kolejny artykuł z serii tych, że Lewandowskiego chcą wielkie kluby. Pełno jest takich od jakiegoś czasu i wszystkie to zwykłe brednie ale i tak do nich zaglądam żeby poczytać o kolejnych niestworzonych rzeczach. Do artykułu nie zalinkuję, bo już nie pamiętam o który chodziło, zresztą to bez znaczenia. Tak czy inaczej, zawsze po przeczytaniu artykułu rzucam okiem na komentarze, wśród których czasem zdarzają się perełki.

Już przechodzę do sedna. Artykuł pisał o tym, że dużo większe kluby niż Borussia chcą Roberta Lewandowskiego do siebie. Bez różnicy o jaki klub chodziło, ale na potrzeby wpisu możemy przyjąć, że chodziło o Barcelonę. Tekst jak tekst, przeczytałem, pośmiałem się z kolejnej plotki i rzuciłem okiem na komentarze. I trochę mnie zatkało. Bardzo dużo z nich sprowadzało się do stwierdzenia:

Gdybym ja był na jego miejscu to z Borussii nigdzie bym się nie ruszał bo tu ma pozycję i wszyscy go kochają a tam, w nowym klubie będzie grzał ławę.

I taka mnie myśl naszła: właśnie dlatego nie jesteś na jego miejscu. Bo zadowala cie cokolwiek. Bo kilka bramek w Bundeslidze to dla ciebie wielki sukces i nie potrzeba ci nic więcej. Bo spoczywasz na laurach.

Brak rozwoju to nie tylko stagnacja. Jeśli się nie rozwijasz to nie stoisz w miejscu tylko się cofasz, bo cały świat pędzi do przodu. Lewandowskiemu tak samo mówiono gdy przechodził z Lecha Poznań do Borussii. A po co, tylko będzie grzał ławę a w Poznaniu miał pewne miejsce w składzie, trzeba było mu zostać. Jak potoczyła się jego historia nie trzeba nikomu przypominać. Nie jestem zwolennikiem wyścigu szczurów i wolę robić wszystko swoim tempem, ale uważam, że rozwój jest niezbędny, nawet ten najmniejszy. Trzeba iść do przodu i nie zadowalać się byle czym.

Gdy się czyta wywiady czy zwykłe rozmowy z ludźmi, którzy coś tam w życiu już zdążyli osiągnąć, to wielu z nich podkreśla, że oni jeszcze sukcesu nie osiągnęli, że gdyby tak powiedzieli, to zatrzymali by się w rozwoju. Tak samo Lewandowski, który oczywiście cieszy się że strzela bramki i dobrze mu idzie, ale on jeszcze sukcesu nie osiągnął, on mierzy jeszcze wyżej. Jak mierzy się nisko to można zajść jedynie nisko.

I gdy tak staram się spojrzeć na te komentarze z nieco szerszej perspektywy, to dochodzę do wniosku, że może to jest właśnie powód naszych reprezentacyjnych problemów? Bo nie jesteśmy specjalnie ambitni, bo zadowalamy się pierwszym lepszym osiągnięciem. Naszym ligowym grajkom wystarczy chata, auto i pensyjka żeby godnie żyć, a sukcesy i rozwój ich zupełnie nie ruszają. Bo kilka bramek w lokalnym klubie to już sukces.

Dla mnie to żaden sukces. To jedynie kolejny, mały krok do niego.