Historia pewnego wyobrażenia

 

Był letni, słoneczny poranek w środku tygodnia. Po porannej toalecie zasiadła do jajecznicy z lekko przypieczonymi tostami, w międzyczasie rzucając ledwie okiem po nagłówkach jej ulubionych portali. W końcu przed wyjściem z domu warto chociaż pobieżnie wiedzieć co się dzieje na świecie.

Gdy skończyła jeść, wrzuciła na siebie pośpiesznie balerinki i wyszła z domu. Gdyby to był normalny dzień, wsiadła by do samochodu, dotarła do pracy, wróciła by do domu. Gdyby los nie chciał z niej zakpić to reszta dnia wyglądałaby jak pozostałe reszty dni, które już minęły. Dom, praca, dom i tak przez pięć dni. A potem weekend, spotkanie z przyjaciółmi, jakieś seriale w niedzielny wieczór. To jednak nie był zwykły dzień. Niestety.

Już w drzwiach pojawił się pierwszy zwiastun katastrofy, bowiem razem z nią, z klatki jej bloku wychodził przystojny mężczyzna. Trzydniowy zarost, wysportowana sylwetka, świetnie ubrany a do tego błysk w brązowych oczach. Jej ideał. W jej klatce. To musiało się źle skończyć.

– Dzień dobry, jestem Tomasz, będę pani nowym sąsiadem – odezwał się z szerokim uśmiechem na ustach. O boże! Jaki on piękny!

– Jaka tam pani – odparła zalewając się rumieńcem. – Ania jestem – dodała wyciągając rękę do przywitania. On uścisnął delikatnie jej dłoń patrząc jej głęboko w oczy, nie przestając się uśmiechać.

– Miło mi – dodał jakby zalotnie, powodując, że Anka nie wiedziała co odpowiedzieć. Uśmiechnęła się tylko nieśmiało, jeszcze bardziej się rumieniąc po czym niemal pobiegła do samochodu. Minęło jeszcze kilka chwil nim przekręciła kluczyk by odjechać do pracy.

***

Następny poranek nie był już zwykłym porankiem. Jajecznicę zastąpiły płatki śniadaniowe, celem odchudzenia rzecz jasna, a zamiast przeglądu nagłówków głowę Anny zaprzątały kłębowiska myśli.

O mój boże! Ale przystojniak! I chyba mu się spodobałam. Musiałam się mu spodobać, w końcu tak na mnie patrzył, z takim błyskiem. No i ten uśmiech. Przecież bez powodu by się nie uśmiechał. Musiał się uśmiechać z jakiegoś powodu. Czy to możliwe, żebym ja była powodem? Ach! I te jego oczy!

Ciekawe jaką ma pracę… Może jest lekarzem? Nie, na pewno nie jest lekarzem! Miał zbyt niegrzeczne spojrzenie na lekarza. Może biznesmen? No ale nie był w garniturze. Może pracuje w jakiejś agencji reklamowej? Zresztą, to nie jest aż tak ważne.

Ważniejsze jest czy kogoś ma. Musi kogoś mieć, w końcu taki szarmancki, przystojny i w ogóle. Na pewno ma narzeczoną. Nie widziałam obrączki, więc żony pewnie nie ma, ale narzeczoną na bank. No ale czy wtedy tak by się do mnie uśmiechał? I tak zalotnie odpowiadał? Nie, on na pewno nikogo nie ma.

Tego dnia balerinki i zwykłe dżinsy nie wystarczyły Ance. Tym razem wcisnęła się w krótką, krwistoczerwoną sukienkę, sięgającą ledwie połowy uda i w buty na wysokim obcasie, prosto od Manolo Blahnika – prezent sprawiony sobie z okazji poprzednich urodzin. Musiała przecież wyglądać olśniewająco. Tym razem to jemu musi zabraknąć słów.

Znów, zupełnie przypadkiem, spotkali się w drzwiach. Znów szeroko się do niej uśmiechnął, witając ją zwyczajowym dzień dobry. Nie zabrakło mu słów, ale czuła jego głodny wzrok na swoich plecach, i zapewne pośladkach, gdy odchodziła już do auta. Pierwszy sukces.

Od momentu gdy zobaczyła go pierwszy raz, godziny w pracy niesamowicie jej się dłużyły. Tomasz zagościł w jej głowie i ani myślał się stamtąd ruszać. Tylko dlaczego jeszcze się do niej nie odezwał? Czemu jeszcze jej nie zaprosił na kawę?

***

Kolejne poranki mijały jak mignięcia flesza, natomiast czas spędzony w pracy zdawał się każdego dnia wydłużać w nieskończoność.

Na pewno jest właścicielem firmy. No bo kto inny wychodzi tak normalnie ubrany do pracy? Nauczyciel? Nie, nie ma mowy. Na informatyka też nie wygląda a na brak kasy nie narzeka, bo i samochód i markowe dżinsy, ładny zegarek, wątpię, żeby jeszcze z komunii. Samotny właściciel firmy. Ale mi się trafiło.

Ciekawe jaki jest w łóżku? Wygląda na takiego, co kiedy trzeba to jest romantyczny ale i wie kiedy zniewolić kobietę, kiedy szarpnąć za włosy. Wygląda na doświadczonego, ale nie hulakę. Taki idealny – w sam raz. I ma tę iskrę w oku. I na pewno potrafi kobietę zaskakiwać. Przecież już przy samym poznaniu na takiego wyglądał. Tylko czemu jeszcze nie zaprosił mnie na kolację?

***

Na pewno jest wierny. Wygląda na takiego. W końcu nie rzucił się na mnie jak na zwierzynę. A powinien. Pewnie mnie sprawdza, testuje, czy nie jestem jakaś pierwsza lepsza. Czy jestem warta jego starań. Jestem! Muszę być cierpliwa, bo warto. Tacy faceci nie zdarzają się codziennie. Miły, szarmancki, elegancki a do tego pełen pasji. O tak, na pewno ma pełno różnych pasji i zainteresowań. Na pewno byłoby o czym z nim rozmawiać. Taki do tańca i do różańca. Na pewno.

***

Dość tego, czas wziąć sprawy w swoje ręce. Co on się tak guzdrze? Nie podobam mu się? A może on tak do wszystkich kobiet, nie tylko do mnie? A tam, nie jestem już małą dziewczynką, żeby wierzyć w księcia z bajki, podejdę i zagadam. Może nie chce się narzucać, dlatego zwleka? Podejdę, zagadam, dowiem się wszystkiego.

***

– Ależ Aniu, przepraszam cię, że dałem ci tak do zrozumienia, ale ja mam żonę, dwójkę dzieci i przepraszam, jesteś piękna, ale nie jestem zainteresowany. Jeszcze raz przepraszam, muszę już lecieć, szef mi głowę urwie jak się spóźnię, wiesz, pracujemy nad taką aplikacją na Iphone’a, zresztą co ja ci będę mówił, sama też się pewnie śpieszysz. Do widzenia Aniu! Nie gniewaj się!

Biednemu zawsze wiatr w oczy i widły w plecy. Pieprzony kutas. Mógł tak od razu, a nie mnie zwodził a teraz wyszłam na idiotkę. Nigdy więcej żadnego faceta w moim życiu.