Facet nie kuma, że twoje “spadaj i się nie odzywaj” oznacza “przeproś mnie i ogarnij się”.
Chciałem cie dzisiaj przeprosić za mój rodzaj. Za wszystkich facetów, których spotkałaś i spotkasz na swojej drodze. Oni sami, gdyby rozumieli o co chodzi i mieli, choćby najmniejsze na świecie, jaja, to też by cie przeprosili, ale szczerze wątpię, by to kiedykolwiek nastąpiło, bo zazwyczaj was kompletnie nie rozumiemy. I jasne, sporo w tym naszej winy, ale dla sprawiedliwości trzeba powiedzieć, że czasy też nam nie sprzyjają.
Bo nikt nas nie nauczył walczyć.
To znaczy nie do końca tak jest, ale to chwytliwe zdanie, więc pozwoliłem sobie go użyć. Tak naprawdę, to czasy nie nauczyły nas walczyć.
Po pierwsze, nie mamy już potrzeby walczyć o pożywienie. Jasne, musimy pracować i wykazywać się w robocie, ale umówmy się, że to dużo łatwiejsze niż rzucanie dzidami w mamuty i dużo ciekawsze niż łowienie ryb w przeręblu, zwłaszcza gdy zimno w dupę. Jak chcę kiełbasę z Hiszpanii, to idę do marketu i kupuję hipsterskie chorizo i nie muszę do tego używać zbyt wielu mięśni. Dzisiaj nawet nie muszę się ruszać z domu, bo mogę zrobić zakupy on-line.
Po drugie, żyjemy w bardzo geopolitycznie spokojnych czasach. Oczywiście, mamy dużo problemów – Ukraina, uchodźcy, całkiem niedawno Bałkany, IRA, czy terroryzm, ale kaman, jak to się w ogóle ma do lat wcześniejszych? Żyje ledwie garstka ludzi pamiętająca ostatnią wielką wojnę, natomiast dzisiaj mamy już na świecie przynajmniej trzecie pokolenie nie uczestniczące w żaden sposób w wojennej zawierusze. Tak spokojnie to tu dawno (jeśli w ogóle) nie było. Oczywiście to doskonała wiadomość, bo przecież nikt z nas nie musi się obawiać codziennie o życie, ale w kontekście tego wpisu to jednak wada.
Po trzecie, równouprawnienie. To jak najbardziej pozytywna rzecz, ale jednym z jej skutków jest zagubienie się sporej części męskiej populacji w tych wszystkich sprawach. Zaburzony jest naturalny wieloletni porządek świata, więc siłą rzeczy zmiany muszą boleć. Nasi ojcowie i dziadkowie żyli w zupełnie innych okolicznościach, jak więc mają nas nauczyć jak żyć w naszych? Jeśli przez całe życie żona była dodatkiem do męża a dziś nie ma już takich, które godzą się siedzieć w domu to jak w tym wszystkim ma odnaleźć się współczesny facet biorący wzorce od osób żyjących w czasach, gdy to mężczyzna był zawsze na pierwszym miejscu.
Po czwarte, sport. Może zawieje dramatyzmem, czarnowidztwem i zezgredzeniem, ale za moich czasów podwórka były pełne dzieciaków uprawiających sporty. Na SKS-y chodziło pół klasy i tylko pojedyncze jednostki nie cieszyły się na zajęcia WF-u. A dziś? W siatkówkę to się gra na Wii co najwyżej. Co to ma wspólnego z naszym tematem? Nic tak nie uczy determinacji i walki jak sport. Wiedzieli to już w starożytnym Rzymie, w końcu sport powstał jako substytut wojny. Nic tak jak sport uczy, by nie odpuszczać pomimo porażek. No, ale jak się sportu nie uprawia…
Po piąte, wszechobecne spłycenie. Dzisiaj jak coś nie działa to wyrzucamy, nie naprawiamy. To kompletnie inne podejście niż jeszcze dwie dekady temu. Zepsuły się buty? Już nawet nie ma szewców, którym można by było oddać buty, a nawet jak już znajdziemy, to naprawa wychodzi drożej niż kupno nowych. Może zegarmistrzowie jeszcze dają radę, ale tylko dlatego, że żal wyrzucić zegarek za kilka tysięcy, podczas gdy trudniej o tak drogie buty. To samo jest w relacjach. Trzeba się postarać? A po co? Odpalam apkę i mam dwie randki na jutro, żaden problem. Nie trzeba się spinać dla jakichś obłąkanych łań. A jak dorzucić do tego dostęp do darmowego porno to już w ogóle nie mamy o czym mówić.
Serio, nikt nas nie nauczył jak mamy walczyć.
Przez całe życie zewsząd mamy przykłady tego, że walczyć o nic nie trzeba. Że jak nie ta, to inna. I gdzieś w międzyczasie w to uwierzyliśmy.
Na twoje nieszczęście.
Bo gdy piszesz mu później, żeby spieprzał, choć ja i ty doskonale wiemy, że nie masz wcale tego na myśli, to on pisze spoko, żegnam. Nie próbuje, tak jak byś sobie tego życzyła, udowodnić ci, że nie miałaś racji, że wcale nie jest taki zły, że wcale tak o tobie nie myśli. Nie myśli, bo nie chce mu się ponosić wysiłku. Przyzwyczaił się, że odpali telefon i umówi się na następne spotkanie. Co prawda, nie wie jeszcze, że to droga donikąd, bo fajne cycki, klawy tyłek czy szybki numerek w klubowej toalecie to nie wszystko, ale nie ma to większego znaczenia, bo zanim on zrozumie (o ile) swój błąd, to dla ciebie będzie już dawno za późno.
Dlatego przepraszam cię, że jesteśmy tacy do dupy. Masz prawo się na nas wkurwiać, ale boję się, że niewiele się w tej sprawie zmieni. Na pewno sporo w tym naszej winy, ale okoliczności też nie pomagają, więc nie spodziewaj się zbyt wielu ogarniętych facetów w swoim życiu. I gdy następnym razem facet odpuści walkę o ciebie to pomyśl o nim jak o szczeniaku, który narobił na dywan – oczywiście możesz się na niego wkurzyć i zdzielić po odwłoku gazetą. Tylko, serio, nie licz, że to coś zmieni. I to nie jest tak, że w tobie jest coś nie tak, że o inną by zawalczył a o ciebie nie. Większość facetów naprawdę przestała walczyć.
Na twoje szczęście jest jeszcze na świecie kilku facetów potrafiących to robić. Jest też kilku, którzy nie umieją, ale w końcu się nauczą. Jakieś perspektywy są.
Tylko nie daj sobie wmówić, że chodzi o ciebie.
Bo to my jesteśmy do dupy.