Inferno czyli Dan Brown znowu knuje

Jest co najmniej kilku takich autorów, którzy piszą za mało i zbyt rzadko. Są jak doskonałe seriale ucięte w kulminacyjnym momencie, zmuszające do czekania miesięcy na kolejny sezon. Dan Brown jest jednym z takich pisarzy.

Mój romans z Brownem zaczął się, co nie jest zaskoczeniem, od Kodu Leonarda da Vinci, wokół którego w pewnym momencie zrobił się wielki szum. Później dopiero sięgnąłem po jego wcześniejsze dzieła i od tamtego czasu jestem na bieżąco. Życzyłbym sobie, by jego książki wychodziły jak najczęściej i jak najdłużej, bo po prostu przyjemnie się je czyta.

Z Inferno nie jest inaczej. To zgrabnie napisana, wciągająca powieść o, znanym już z poprzednich książek, profesorze Langdonie wplątanym w kolejną, światowej rangi sytuację kryzysową. Znów dostajemy wykłady o symbolach, historii i sztuce przeplatane momentami akcji, pościgów i strzelanin z wielkim zagrożeniem czającym się w tle. Nihil novi, chciałoby się rzec. I bardzo dobrze.

Inferno czyta się szybko i przyjemnie, każdy kolejny rozdział zmusza niejako do przeczytania kolejnego. Akcja w żadnym miejscu nie usypia i przez cały czas czytania byłem ciekaw dalszych wydarzeń. Słowem wciąga. I zachęca do zapoznania się z dziełami o których wspomina a to niewątpliwie korzyść nie tylko dla pop, ale i całej kultury. Po przeczytaniu zostało mi w głowie kilka myśli związanych z wątkiem fabularnym, więc mogę powiedzieć, że to nie tylko pusta rozrywka.

Niestety, ma też minusy. Książka jest dobra, ale tylko dobra. Akcja przesadnie nie zaskakuje, ma swoje momenty, ale Brown nie jest aż tak wielkim mistrzem intryg. Większość momentów, które miały mnie w powieści zaskoczyć przewidziałem wiele rozdziałów wcześniej, więc wielkie coming-out-y kwitowałem jedynie uśmiechem. A szkoda, bo całość ma zadatki na coś więcej niż kolejna dobra historia. Wydaje mi się też, że z tematyką trochę się jednak pośpieszył, moim zdaniem (UWAGA! Bardzo mały spojler) sprawy przeludnienia i modyfikacji genetycznych człowieka będą dopiero miały swój czas za kilka lat, no ale to już tylko moje zdanie.

Nie mniej, książkę polecam. Nie jest to wybitne dzieło, żadna z Inferno perła w koronie, ale na pewno da się przy niej spędzić miło czas.