Czyli jak się ogarnąć bez tabletek i magicznych herbatek.
Zawsze naśmiewałem się z ludzi wierzących w herbatki slim, tabletki na tłuszczyk czy mega super hiper diety dziekana. Ludzie to by chcieli wpieprzać dalej tyle ile wpieprzają teraz, chcieliby dalej siedzieć w wygodnych fotelach, jeździć wygodnymi windami i poruszać się wyłącznie luksusowymi samochodami i wypić magiczny eliksir Panoramixa, najlepiej raz na pół roku i zawsze być w świetnej formie, być super szczupłym, seksownym i przystojnym. To fajna wizja, ale prawdy w niej tyle ile w historiach o niezwyciężonej wiosce Galów. Dlatego na historie takie jak tutaj komentarz mam jeden – czysta głupota. Jak ktoś myśli, że wystarczy wpieprzać tabletki żeby dupa była mniejsza, to skończy tak jak ta dziewczyna.
Mój plan jest taki, żeby zrzucić dyszkę bez robienia z tego wielkiego poświęcenia. Nie przestanę jeść burgerów jeśli najdzie mnie na nie ochota, nie przestanę pić piwa i nie będę sobie przesadnie odmawiał słodyczy. Te ostatnie postaram się ograniczyć, ale na tyle, by nie sprawiało mi to kłopotu a jednocześnie na tyle, by było ich mniej. I nie piszę tego dlatego, że od teraz sobie postanawiam i zobaczymy jak wyjdzie. Ja już od pewnego czasu wprowadzam Moją Dietę Cud™ w życie. Najpierw przerzuciłem się ze słodkich napojów gazowanych na soki i wyroby sokopodobne. Te ostatnie nie są najzdrowsze, ale są i tak lepsze od tych wszystkich kolorowych i gazowanych, zwłaszcza pod względem cukru, który jest jednym z najważniejszych czynników przez które tyjemy.
Przez dwa tygodnie piłem tylko soki i całkowicie odzwyczaiłem się od gazowanych napojów. Potem przyszedł czas na kolejny krok i zrezygnowałem również ze soków, przechodząc na zwykłą wodę. Zawsze wydawało mi się, że nie potrafię zaspokoić pragnienia zwykłą wodą, że jak nie poczuję po wypiciu jakiegoś słodkiego posmaku to ciągle będzie mi się chciało pić. To była głupota. Od ponad miesiąca piję przede wszystkim wodę, od czasu do czasu tylko kupując jakiś inny napój, jeśli nie ma moich ulubionych wód. W międzyczasie chodziłem na spacery i odrobinę ćwiczyłem w domu – choć ćwiczyłem to spore nadużycie, bo to tylko proste brzuszki, pompki i przysiady w bardzo umiarkowanych ilościach. Nic wykwintnego, nic co by można było nazwać jakimś konkretnym planem. Jak wstawałem i miałem ochotę zrobić kilka brzuszków to robiłem. Jak nie miałem ochoty to nie robiłem. Przez dwa tygodnie gdy byłem chory nie ćwiczyłem nic.
Na spotkaniach ze znajomymi piłem jak zwykle po kilka piw, chodziłem na kebaby i do McDonald’sa. Nie odmawiałem sobie obiadów i nie katowałem się programami treningowymi. Nie biegałem maratonu. Po miesiącu większość przyjaciół i znajomych zauważyła wyraźne zmiany w budowie mojego ciała twierdząc, że schudłem. Wagowo wrażenie było mniejsze, bo po trzech-czterech tygodniach spadł ledwie kilogram, ale z brzucha poszło trochę do klatki piersiowej i ramion, no i zeszło mi z twarzy. Nie śpieszy mi się, jestem cierpliwy. Ale widzę, że proste i mało kosztowne zmiany przynoszą efekty.
Ostatnio, jako, że rozpoczął się mundial i nie zamierzam sobie odmawiać piwka do meczu, to postanowiłem, że będę biegał. Nawet bym się pochwalił wykresami na mapie z trasą, czasem i kaloriami, bo to teraz takie modne i fajne, ale coś mi gps w telefonie szwankuje i zaczyna łapać dopiero w połowie trasy, a mapy z ręcznie malowaną trasą pokazywał wam nie będę, bo i po co.
Tak czy siak, na zbyt wielką dupę dieta cud jest jedna – mniej i zdrowiej jeść oraz więcej się ruszać. Wszystko inne to marketing i zwykłe pitu-pitu.
photo credit: Thomas Hawk via photopin cc