Miłosierdzie po polsku

 

W naszym do bólu katolickim kraju jest specyficzny rodzaj miłosierdzia. Miłosierdzie lokalne – czyli tylko dla mnie i moich znajomych.

Pisałem w maju o tym jak komentarze w internecie świadczą o zezwierzęceniu internautów. Pisałem dokładnie o tej samej sprawie – o pośle leżącym w szpitalu. Znów ukazał się artykuł, tym razem wystosowano prośbę o oddawanie krwi dla posła Miodowicza. Z ciekawości zajrzałem do komentarzy z nadzieją, że pogorszenie stanu zdrowia polityka polepszy stan zdrowia komentatorów. Zawiodłem się.

Zleciały się hieny z całego kraju. Bo jak ktoś biedny i zawsze miał pod górkę, to zawsze ludzie go wesprą. A jak tylko ktoś miał nieco lepiej od reszty, to już go wszyscy gnoją. Wtedy nadchodzi wyrównanie rachunków i można się w końcu wyżyć. Bo jak polityk to na pewno nakradł i krew do ratowania jego życia się nie należy.

To nic, że w artykule proszą o krew, nie pieniądze. To nic, że tu chodzi o ratowanie życia, nie prywatne zachcianki. Niech zdycha, co tam ich obchodzi jakiś polityk. Przecież każdy polityk to złodziej i zasługuje tylko na najgorsze. Politycy to nie ludzie i nie zasługują na to by tak ich traktować.

Jestem zszokowany kurewstwem tych ludzi. Nie wiem jak inaczej określić ich zachowanie a słowa, których używam wydają mi się za słabe. Więcej empatii spodziewam się od zwierząt niż od was. Ja wiem, że można różnie oceniać polityków, rządzących czy w ogóle ludzi. Ja wiem, że ci ludzie mogli was skrzywdzić na dziesiątki różnych sposobów. Ale wy, zachowując się w ten sposób pokazujecie, że jesteście od nich gorsi. Gorsi, bo zakłamani.

Na edukację i wychowanie już dla was za późno. O takich rzeczach powinniście wiedzieć mniej-więcej na tym samym etapie na którym nauczyliście się pisać. Szczerze wam współczuję. Bądźcie zdrowi i życzę wam, by nikt nigdy nie potraktował was, tak jak wy potraktowaliście pana posła.