Internet jest wspaniałym wynalazkiem, bez wątpliwości. Niestety, wena to dziwka.
Budzę się.
Mózg rebootuje system, appki do obsługi oczu i pozostałych zmysłów już ustawione w kolejce do odpalenia. Powoli acz sukcesywnie pojawia się świadomość.
Otwieram oczy.
Widzę światło, dużo światła. Słońce – wyskoczył komunikat gdzieś tam na pulpicie umysłu. To będzie dobry dzień – mózg zaskoczył i zaczyna wypluwać myślopodobne twory. Po chwili budzi się reszta ciała.
Poranna toaleta.
Śniadanie. Kawa albo herbata, w zależności od nastroju.
Komputer. Poranna prasówka, kto wie, może nawet nowy wpis.
Poszukiwanie inspiracji. O, jest jakiś ciekawy artykuł. Zajebisty! O już wiem, to będzie świetny temat na bloga. Tylko jeszcze doczytam tutaj. I tutaj. I tu.
I jeszcze tylko jedna rzecz.
Trzy godziny później przychodzi refleksja. Temat już nie tak ciekawy i w ogóle jakoś mocy brak. Ale te artykuły, w sumie spoko. Przeczytam jeszcze jeden.
I jeszcze jeden.
A potem położę się spać, bo w sumie już późno, po północy. Zapomniałem o obiedzie, ale nic to, schudnę. Dobranoc.
photo credit: h.koppdelaney via photopin cc