Dla tych, którzy nienawidzą poniedziałków.
Pierwszą wskazówką powinien być chłód po otwarciu lodówki. Choć jego ciało zaprotestowało solidarnie gęsią skórką, nie zorientował się. Lodówka otworzyła się nie robiąc żadnych problemów, jakby umyślnie i świadomie trollując otwierającego.
Drugą wskazówką powinna być piekielnie mocno zakręcona butelka, tak jakby chciała mu powiedzieć chłopie, co ty odpierdalasz. Pomimo zrobienia sobie na dłoni odcisku, nie zorientował się. Uciekający z butelki gaz wywołał drugą falę, wciąż nic nie mówiącej otwierającemu, reakcji na skórze.
Trzecią wskazówką powinien być powodujący natychmiastową chrypkę, przeraźliwy chłód w ustach i gardle. Coś było nie tak. Tego nie można było zignorować, bo efekt był całkowicie odwrotny od zamierzonego. Teraz już wiedział.
Już wiedział, że nie do końca się jeszcze rozbudził, że jego zmysły zaczęły już odbierać sygnały, jego nerwy transportowały już impulsy ale mózg jeszcze je uparcie ignorował. Wiedział już, że zamiast ciepłej herbaty, której tak bardzo pragnęło jego zmarznięte ciało, łyknął sobie lodowatej coli.
Kurwa mać.
Pośpieszny marsz na tramwaj nigdy nie jest nudny. Niespodzianki na trasie nie pozwalają się nudzić i jeśli do tej pory jego mózg się nie obudził, to teraz nie miał już wyjścia. Kierowcy wjeżdżający w każdą możliwą dziurę wypełnioną ciemnobrązową, niemal lepką cieczą o bardzo podejrzanym zapachu, rozbryzgując ją wesoło na całej szerokości chodnika ułatwiają poranną gimnastykę, zarówno ciała jak i umysłu. Skutkiem ubocznym jest kilka plam na jego świeżo wypranych spodniach, ale kto by się przejmował takimi drobnostkami, dla tylu spalonych kalorii było warto.
W trakcie dnia kolejne telefony, pilne sprawy, przyjemnie lodowaty styczniowy deszczyk. Chwała wielozadaniowym, albowiem nie muszą podejmować życiowych wyborów takich jak czy gonić tego zająca i co ratować przed kałużą – siebie czy trzymany telefon. A jeśli ktoś jest nie do końca wielozadaniowy? Jego już-nie-takie-świeże spodnie jeszcze mniej świeże i ręka już-nie-taka-sprawna. Ale przynajmniej telefon działa.
A na miłe zakończenie dnia rurny zawijas popularnie zwany kolankiem odmawiający posłuszeństwa, tak na wypadek jakby babrania w niezbyt klarownych cieczach było jeszcze za mało. Musi zacząć więcej czytać, bo mu nawet w rodzimym języku zaczyna brakować przekleństw.
Poniedziałek. Dzień dobry. Miłego dnia.