Inni się nie liczą

Nie porównuj się do innych, bo inni nie mają znaczenia.

Raz pisze do mnie Istotka z pytaniem-prośbą o tajny sposób na lokalne bożyszcze, idola rówieśniczek z czwartej b, Zaca Efrona wszystkich Mariolek Kowalskich w okolicy. Gość ma wzrost, gest i facjatę a do tego bogatych rodziców i perspektywy na przyszłość. Do szkoły przyjeżdża beemką rodziców, na skórzanych fotelach czasem podrzuca najlepszych kumpli. Gra w reprezentacji szkoły w kosza i w siatkę, jest przewodniczącym klasy. Ona chciałaby sposób, najlepiej jakiś kruczek-drobny druczek w umowie, albo inne czary-mary, żeby Zac, albo po naszemu Tomek, wśród tych innych Mariolek Istotkę wypatrzył. A potem wybatożył, bynajmniej nie szczypiorem.

Innym razem pisze Ludmiła z Podlasia, z problemem równie nielichym. Ludka by sobie życzyła, żeby Zdzicho tylko z nią prowadził dysputy o wpływie Schopenhauera na twórczość Tetmajera. Szkopuł w tym, że filozofię Zdzicho lubi uprawiać z wieloma dziewojami we wsi. Ludka prosi więc i błaga, bezczelnie nazywając mnie panem kelem, albo co gorsza Panem Kelem, bym sprawił coś, może być urok, może być nawet sraczka, żeby Ludkę i tylko ją hołubił jej luby. I że ona to wszystko zrobi, nawet modlić się zacznie i zdrowo odżywiać, byle Zdzisław był na własność.

Rycząca Jolka, Baśka z fajnym biustem i Kaśka – koniokrad nawet się nie łudzą i w książęce koligacje przyszłych-niedoszłych już dawno nie wierzą. Ale też pytają, czy czasem nie ma jakieś sukienki-wydymki, co to wszelkie zalety cielesne wydyma i uwydatnia, przede wszystkim naocznie, tak by pioruny siarczyste-ogniste w portkach Janków, Stefanów i Kazimierzy następowały. Żeby, jak w trzynastej księdze, finał niespodziewany następował na zalety wydymane i żeby u konkurencji wydymały się zazdrości oczy.

Ludzie listy piszą, ale nie czytają. Nie czytają albo czytają i nie rozumieją, co smucić mnie musi mocniej, bo nie czytać to tylko wstyd dla nie-czytelnika, podczas gdy czytać a nie rozumieć to wstyd czytelnika a porażka pisarza, albo na odwrót. W każdym razie, nie dochodzi do zrozumienia tekstu pisanego. I uwiera mnie to, bo poniekąd ponoszę tego konsekwencje, musząc odnosić się do spraw już odniesionych. Bo widzicie, tak to się już dzieje na tym świecie, i zupełnie nie chce inaczej, że choć uroda wasza ważka, a i spodzień zalety opinający również zgrabny by się przydał, to jednak one jakby nie stanowią. I choć inne dziołchy urody przedniejszej od was będą, uśmiechy będą miały bielsze i szersze, a biust nawet homo-mnichów o spojrzenie przyprawiający, to nie te sprawy o jego imponderabiliach do was będą decydowały.

Inni zupełnie się nie liczą w waszej walce o serce wybranka a walcząc i konkurując z nimi nie będziecie wcale walczyć o wybranka. Jesteście tylko wy i on. Wasze kompleksy, których macie na punkcie urody bez liku a w stosunku do konkurencji jeszcze więcej, są (a w zasadzie powinny być) zupełnie nieistotne. Nie wasze braki w urodzie i pięknie będą kluczowe. Ważne jest przede wszystkim to, czy jesteście interesujące. Jeśli jesteście, to z żadnym Zdzichem nie będzie problemu. A jeśli nie?

No cóż, to dobry moment, żeby zacząć, bo od jutra będzie na to jeden dzień mniej.