Wolność rządzi!

Blog to mój dom. Zapraszam, ale na moich warunkach.

Dawno temu gdzieś tam w sieci, już nawet nie pamiętam dokładnie gdzie, trafiłem na dyskusję o komentarzach pod notkami i o wolności słowa. Byli tam ludzie, o dziwo całkiem poważni, którzy uważali, że zabranianie komentowania na blogu, albo usuwanie komentarzy jest ograniczaniem wolności słowa czy jakimś pogwałceniem zasad demokracji. Pomyślałem sobie, że moi czytelnicy mogą nie znać mojego stanowiska w tej sprawie a dla nich to w sumie istotna kwestia, więc się wypowiem na blogu, żeby nie było wątpliwości.

Wolność słowa, wolność wypowiedzi, demokracja, prawo do wyrażania swoich poglądów – to wszystko bardzo szlachetne hasła. U mnie na blogu ograniczają się one do tego, że jeśli chcecie je uskuteczniać i wprowadzać w życie, to załóżcie własne blogi. Na Męskim Pisaniu decyduję ja. To moje poletko, mój kawałek internetowej ziemi, którą urządzam sobie po swojemu. Mogę skasować dowolny komentarz i nie muszę podawać przyczyny. Mogę banować dowolnych użytkowników według własnego widzimisię, nawet za nic. Tutaj ja jest królem i panem i tylko ja stanowię regulamin. Tutaj ja jestem prawem i wy, chcąc tu przebywać, musicie się stosować do tego co mówię ja.

Naturalnie to, że mogę te wszystkie rzeczy robić, nie znaczy, że będę i nie znaczy, że chcę je robić. Jeśli śledzicie od jakiegoś czasu Męskie Pisanie, to na pewno zauważyliście, że nie kasuję waszych komentarzy. Wypowiadacie się składnie i zwykle w odniesieniu do tematu, nie obrażacie specjalnie nikogo więc i ja nie czuję potrzeby by was musztrować. Nie dorobiłem się też jeszcze hejterów więc opcji delete czy ban nie musiałem jeszcze uskuteczniać. Cieszy mnie to bardzo, bo nie lubię tego robić. Wierzcie mi, to nic przyjemnego. Kiedyś pisałem jakieś regulaminy, ale teraz stwierdzam, że to w sumie bez sensu, bo regulaminem nie przewidzę wszystkiego a poza tym regulaminy wprowadzają formalizm. Zakładam, że znacie netykietę, że nauczono was kultury i że jesteście dobrymi ludźmi. Na pewno wiecie jak się zachowywać a gdybyście nie wiedzieli, no cóż, wtedy przypomnę. Jak mus to mus.

Moje niezbywalne prawo do rządzenia tutaj roszczę sobie z oczywistych dla mnie powodów – to ja je stworzyłem, to ja je nadal tworzę i ja nadal na nie płacę – głównie czasem choć również pieniędzmi. Robię to dla was, ale w dalszym ciągu robię to ja. Zaufaliście mi na tyle, że tu zaglądacie, więc wierzę, że ufacie mi również i w tej sprawie. Zresztą, warunki muszą być przynajmniej partnerskie – jeśli wy nie lubicie mojego towarzystwa, zawsze możecie sobie pójść do kogoś innego. Ja też muszę mieć opcję uwolnienia się od waszego towarzystwa, gdyby mi nie odpowiadało.

Swoją drogą, tak samo podchodzę do waszych blogów, do waszych stron i w ogóle wszystkich stron w sieci. Ktoś coś robi, ktoś za coś płaci i może się tym dzielić na swoich warunkach. Dopóki wszystko jest zgodne z prawem i nie jest żadną próbą oszustwa – dla mnie spoko. Wolność rządzi, ale nie polega ona na tym, że możemy wejść do czyjegoś domu i mówić mu gdzie ma ustawić łóżko.

photo credit: Atilla1000 via photopin cc